Charakterystyką branży lotniczej na naszym kontynencie jest istnienie trzech dużych grup – Lufthansy, Air France-KLM oraz IAG, gdzie najsilniejsze są British Airways oraz wielu przewoźników średniej wielkości, linii takich jak SAS, LOT, Norwegian, Tarom, Agean, Air Baltic, Finnair, TAP i powstałej z upadłej Alitalii linii ITA. Większość z nich raczej wcześniej niż później dołączy do lotniczych potęg.
– Nie jest przypadkiem, że już trzy lata po wybuchu pandemii kluczowe linie lotnicze jak LH, AF-KLM, IAG, Turkish Airlines spłacają bądź spłaciły gigantyczne pożyczki po covidzie, chwalą się imponującymi wynikami finansowymi oraz powróciły do szukania okazji na rynku pełnym linii lotniczych – praktycznie bankrutów, niezdolnych do funkcjonowania bez gigantycznych kroplówek środków publicznych – mówi Marcin Celejewski, były prezes LOT i wiceszef Qatar Airways.
Zbyt rozdrobniony rynek
– Lotniczym ABC jest fakt, że oprócz niesamowitego sukcesu nowego modelu low-cost, który obecnie przeżywa i przeżywać będzie geometryczny rozwój – siła klasycznych linii lotniczych była, jest i będzie po stronie silnych, efektywnych, skonsolidowanych, ultrainteligentnych grup lotniczych – dodaje Celejewski. Jego zdaniem to lotnicze ABC dobitnie pokazuje, że nie ma miejsca na samodzielny rozwój dla regionalnych graczy, w tym LOT-u.
– W Unii Europejskiej działa obecnie 100 linii lotniczych, które mają w swojej flocie dziesięć samolotów lub więcej. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych – gospodarce z grubsza porównywalnej – takich przewoźników jest tylko 65, co pokazuje znacznie większą konsolidację – wskazuje Dominik Sipiński, analityk szwajcarskiej ch-aviation.