Zaskoczyła pana propozycja władz stolicy?
O sytuacji, w jakiej znalazł się warszawski Teatr Dramatyczny po dyrekcji Moniki Strzępki i jej odwołaniu, było dość głośno. Wiedziałem też, że konkurs na nowego dyrektora nie został rozstrzygnięty. Słyszeliśmy, że są poszukiwania następcy. Fakt, że znaleźliśmy się z Julią Holewińską w grupie tych, do których zadzwoniono, nie był więc pełnym zaskoczeniem. Zaskoczyło nas jednak tempo zdarzeń. Poproszono nas o wstępną propozycję repertuarową na dwa sezony. Kiedy okazała się dla miasta interesująca, prawie natychmiast wszczęto procedurę powołania mnie na stanowisko dyrektora. Mam więc świadomość, że muszę z jednej strony dokończyć sprawy związane z kończącą się dyrekcją w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, gdzie trwa przebudowa, a równocześnie poinformować pewnych twórców o chęci współpracy z nimi w Teatrze Dramatycznym. I właśnie w tej chwili ten proces już się zaczął.
Do kogo pan dzwoni?
Nie mogę podawać jeszcze konkretnych nazwisk, bo rozmowy trwają. Myślę, że tę listę zamkniemy do końca czerwca. I najpierw, rzecz jasna, poinformuję o tym zespół Teatru Dramatycznego.
Czy bycie w duecie z Julią Holewińską może sugerować, że będzie chciał pan zrobić z Dramatycznego drugi w Warszawie Teatr Powszechny?