Wojewódzki Sąd Administracyjny unieważnił decyzję wojewody mazowieckiego Konstantego Radziwiłła o unieważnieniu konkursu, w wyniku którego została pani wybrana na dyrektorkę Teatru Dramatycznego w Warszawie. Zakłócono jednak pani dyrekcję oraz działalność teatru na pięć miesięcy. Kilkaset dni trwa odwoływanie dyrektora Krzysztofa Głuchowskiego w Teatrze im. Słowackiego. Czy możemy już mówić o systemie politycznego mobbingu Zjednoczonej Prawicy, którego celem jest niszczenie osób o innych poglądach, usuwanie z publicznych instytucji, a także cenzura ekonomiczna dotacji?
Zdaję sobie sprawę, gdzie jesteśmy w sensie politycznym. To trwa już od lat i przybiera na sile. Normalizuje działania bezprawne, niedemokratyczne, naruszające ludzką godność, niszczące życie poszczególnych osób i całe społeczności. Myślę jednak o tym, jakim językiem powinniśmy o tym rozmawiać, żeby nie skazywać się na bycie ofiarami tej przemocy. Własnym doświadczeniem poświadczam, że te metody łamania są skuteczne. Ale i tak się na nie nie zgadzam. Nie zgadzam się na odzieranie z godności. To jest jedna z form oporu: niezgoda i bycie blisko wartości. Głęboka rozmowa o wartościach. Słucham nowego już wojewody mazowieckiego Tobiasza Bocheńskiego i widzę, że wyrósł nam nowy rodzaj klasy politycznej. Przypomniał mi się spektakl „K”, który zrobiliśmy kilka lat temu z Pawłem Demirskim w Teatrze Polskim w Poznaniu. Nie lubiłam tego przedstawienia, bo wnioski z niego płynące były po prostu za trudne do udźwignięcia. „K” przyglądał się, na jakich fundamentach została ustanowiona polska polityka po 1989 r. i fantazjował na temat możliwej przyszłości. No i ta fantazja była nie do udźwignięcia. Bo to była już po prostu polityczna rzeźnia. Dzisiaj w tej przyszłości już jesteśmy. Organizują ją zazwyczaj ludzie przed czterdziestką, bardzo ambitni i bardzo sprawni funkcjonariusze, jednak żadne wartości za ich działaniami już nie stoją. To ludzie, którzy nie mają szacunku dla norm społecznych na które się umówiliśmy, nie mają szacunku dla prawa, dla konstytucji, dla ludzkiej godności. Intencje, którymi się kierują nie płyną z wyznawanych wartości. Są kalkulacją polityczną. Odmawiam brania udziału w tak ustawionym sporze.
Co pani proponuje?
Moja praca nie jest wymierzona przeciwko komukolwiek. Model świata i człowieka popierany przez obecną władzę w Polsce jest dla mnie nieatrakcyjny po prostu. Nie wybieram tego. Zajmuję się czymś dokładnie przeciwnym. Interesuje mnie życie we wspólnocie ludzi wolnych, ciekawych inności, dbających o relacje, świadomych jakich przyjemności może dostarczać poprzez ciało życie, ludzi, którzy pragną tworzyć wspólnoty oparte na szacunku i wzajemnej trosce. Chcę dbać o dobrostan zespołu Teatru Dramatycznego, za który wzięłam odpowiedzialność, chcę tworzyć sztukę, budować wspólnotę, zapraszać publiczność w dobre miejsce. To są moje wartości, to jest feministyczna wizja rzeczywistości. Niech oni sobie żyją jak chcą, ja się nimi nie interesuję. Szanuję ich prawo wyboru. Ale jako obywatelka podlegam prawu, które gwarantuje mi, że po pierwsze i ja mogę żyć jak chcę, a po drugie ich światopogląd nie może być narzucany całemu społeczeństwu. Tak stanowi prawo w demokratycznym państwie prawa.
Oni pani nie interesują, ale oni panią się interesują. A także wcześniej Teatrem Polskim we Wrocławiu, Stary Teatrem w Krakowie, Teatrem im. Słowackiego czy Teatrem im. Jaracza w Łodzi, gdzie przepchnięto ostatecznie wbrew protestującemu zespołowi Michała Chorosińskiego, męża posłanki PiS, a jego kierownik literacki Antoni Winch awansował teraz na naczelnego miesięcznika „Dialog”.