Trudne warunki życiowe i ekonomiczne zmusiły czołowego polskiego reżysera teatralnego do zajęcia się farsą?
Oczywiście: pogarszające się warunki życiowe Polek i Polaków, turbulentna i potencjalnie tragiczna sytuacja geopolityczna naszej ojczyzny, ogarniający Europę kryzys sensu czegokolwiek oraz immanentne i paraliżujące poczucie zagrożenia. Z tych wszystkich powodów zdecydowałem się zrobić spektakl „ku pokrzepieniu serc”. Staram się nie być reaktywny w swoich wyborach repertuarowych. Tematyką ukraińską zająłem się w „Termopilach polskich” zrealizowanych w śp. Teatrze Polskim we Wrocławiu. 1 września 2021 wyreżyserowałem „Borysa Godunowa” na Litwie, w cieniu rosyjskich czołgów szykujących się do inwazji na Ukrainę. Cztery lata temu wyreżyserowałem w Teatrze Wybrzeże „Trojanki” o ofiarach brutalnej wojny. Mogę więc powiedzieć, że tragiczną tematykę wojny, środkowoeuropejskie i trojańskie hekatomby mam już rozpoznane bojem, teraz niech się z nimi mierzą koleżanki i koledzy, a ja postanowiłem wybiec w przyszłość i być gotowy na granie na froncie, właśnie dla pokrzepienia serc, dla naszych chłopców w mundurach.
Czytaj więcej
Zespół TR Warszawa zażądał dymisji dyrekcji. Stawką jest przyszłość Grzegorza Jarzyny i nowej siedziby (290 mln zł).
Brzmi groźnie.
Taki czas. Jesteśmy gotowi do występów na bezpośrednich tyłach frontu. Zanim na sobotniej premierze zameldują się cywile, będziemy mieli pokazy dla żołnierzy, a konkretnie dla marynarzy i pilotów. Poprosiliśmy ich, żeby przyszli w mundurach.