Nie tylko w kwestii klimatu decyzje zapadają gdzie indziej niż w gabinetach rządowych. Teraz już nikt nie nabierze się na polskie deklaracje, ten czas minął. W Polsce dzieje się dużo dobrego w sensie wrażliwości ekologicznej i rozmaitych oddolnych inicjatyw. Mnożą się panele fotowoltaiczne i inne formy obywatelskiej samoobrony, w imię samowystarczalności, z obawy przed tzw. blackoutem, czyli przerwami w dostawie prądu. Elektromobilność jest porażką rządu, ale jest zasługą samorządów, które postawiły na ekologiczny transport miejski. Oddolnie Polska próbuje nadążać za zmianami klimatycznymi, ale góra robi coś odwrotnego. To nie tylko nowe kopalnie, czy bloki węglowe w elektrowniach, ale także zniszczenie niezależnych dostawców energii, czyli znowu, jak w PRL-u, monopol państwowych spółek energetycznych. Ubrudzono w węgiel nawet naszą czystą Energę z Pomorza, nakazując inwestowanie w bloki węglowe w Ostrołęce.
Polska PiS ma 6 miesięcy, by zdecydować, czy uczestniczy w unijnej strategii neutralności klimatycznej, czy wybiera klimatyczny polexit. Powinniśmy mówić „tak, ale” dopominając się o większą jasność w kwestii finansowania modernizacji energetyki. Mówi się o funduszu sprawiedliwej transformacji, na który składałoby się 5 miliardów euro, rzekomo nowych pieniędzy oraz 5 miliardów wziętych z kohezji plus gwarancje budżetowe, co pozwala uzbierać w sumie 35 miliardów. Niewiele, jak na 41 regionów w UE, gdzie wciąż wydobywa się węgiel. W zapowiedziach nowej szefowej Komisji Europejskiej pada nawet zapowiedz 100 mld euro, ale nie wiemy, czy dotyczy to regionów górniczych, czy transformacji całego przemysłu UE. Tyle, że ani 35 mld, ani 100 mld nie ma w propozycjach budżetowych na lata 2021-27, które przedłożyła prezydencja fińska, a ja potrafię odróżniać polityczne deklaracje od prawdy budżetowej, która bezlitośnie demaskuje polityczne obietnice.
Polska zablokuje ekorewolucję w UE?
Nie, ponieważ całość, począwszy od prawa klimatycznego z marca 2020, będzie uchwalana większością, nie na zasadzie jednomyślności. Europa ruszy do przodu, a my zostaniemy – prawnie i klimatycznie – na wschodnim peronie.
Kto to będzie finansował nowy zielony ład?
To już nie będzie typowe finansowanie budżetowe, w postaci bezzwrotnych grantów, z jakich korzystaliśmy od roku 2004. Teraz te pieniądze będą trudniejsze do wzięcia, bo będą musiały być bardziej „zielone” – co najmniej 25 proc. funduszy strukturalnych powinno finansować walkę z ociepleniem klimatu. Pod tym względem rząd PiS zanotował kolejną porażkę. Podczas grudniowego spotkania 2019 ambasadorów UE za technologię czystą, neutralną uznano energię jądrową, a wszystkie polskie poprawki zostały odrzucone. Nam potrzebny jest gaz jako faza przejściowa od węgla do energii odnawialnej. Kolejna porażka i osamotnienie. Brak wiarygodności.