Mądry nauczyciel powinien zawiązać z uczniami niepisany sojusz i powiedzieć np., że wie, iż dany materiał nie jest ciekawy, ale mogą wspólnie poszukać sposobów na uatrakcyjnienie go. Może także pogadać z uczniami i pomóc im odkryć, że jeśli chcą mieć wyniki, to niestety muszą się tego nauczyć. Można powiązać to z różnymi sytuacjami z życia, gdy czasem trzeba zagryźć zęby, aby coś osiągnąć.
Czy możliwe jest zbudowanie relacji między nauczycielem i uczniem podczas e-learningu tak jak w klasie?
Jestem zwolennikiem budowania realnego kontaktu z ludźmi, który wyraża się za pomocą spotkania na żywo. Ale nie unikniemy tego, że żyjemy w świecie, który staje się cyfrowy. Dostrzegając problem taki jak zmniejszone kontakty między rówieśnikami, musimy zadać sobie pytanie: czy dziś może być tak jak dawniej? A może jest to złudzenie, które my, dorośli, narzucamy na dzieci? Może po prostu nie widzimy całości obrazka? Trzeba się zastanowić, czy to nie jest znak czasów – i po prostu będziemy już żyć w świecie, w którym rzeczywistość fizyczna i wirtualna współistnieją naraz. Nie warto z tym walczyć, lepiej zminimalizować negatywne skutki i maksymalizować te pozytywne. Jeśli nauczyciel potrafi złapać dobry kontakt z uczniem, to nie ma znaczenia, czy będzie to przez internet, czy w klasie. Warto też pamiętać, że wielu internetowych influencerów zajmuje się edukacją, np. Pan Belfer, Matemaks, Babka od histy. To również może być zachęta do nauki.
W 2003 r. wybuchła epidemia SARS, w 2006 r. – ptasiej grypy. Dlaczego nie było aż takiej skali działań e-learningowych?
Dlatego, że jeszcze nie było tak rozwiniętych mediów społecznościowych. Rzeczywistość przed pojawieniem się tych platform i już po nim to dwa różne światy. Nasze życie staje się coraz bardziej cyfrowe, a edukacja nie może od tego uciekać. Przeciwnie, powinna nas przygotowywać do obecnych realiów i do życia w przyszłości.
Co w momencie, kiedy nauczyciel ma świetny kontakt z uczniami, ale nie potrafi dobrze korzystać z komputera?