Charles Michel: Chiny produkują maseczki na sprzęcie z Europy

Nie każdy i nie od razu docenił, jak poważne jest zagrożenie – mówi Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej.

Aktualizacja: 20.04.2020 06:04 Publikacja: 19.04.2020 17:59

Charles Michel: Chiny produkują maseczki na sprzęcie z Europy

Foto: AFP

Kluczowym instrumentem finansowania wychodzenia z kryzysu ma być nowy budżet UE na lata 2021–2027. Czym nowy projekt będzie się różnił od tego, który widzieliśmy w lutym?

Zacznę od tego, że strategia wyjścia z kryzysu powinna być oparta na czterech filarach. Pierwszy to jednolity rynek: musimy go naprawić i rozwinąć, bo w kryzysie mocno ucierpiał. Drugi to inwestycje, i tu kluczowa będzie rola nowego wieloletniego budżetu UE. Trzeci to nasze ambicje światowe, i dziś ważniejsze niż kiedykolwiek jest wzmocnienie relacji z Afryką. I wreszcie czwarty filar to wzmocnienie naszej odporności na kryzys: poprzez odpowiednie procedury i zarządzanie kryzysowe. Ale też poprzez nasze wartości. Ważne jest pokazanie, że możemy stawić czoła takiemu kryzysowi przy jednoczesnym wsparciu dla demokratycznych wartości.

Tak się składa, że kryzys nałożył się na negocjacje nad nowym siedmioletnim budżetem UE. W tym, co proponowaliśmy w lutym, Zielony Ład i agenda cyfrowa były kluczowymi elementami i takimi pozostaną, bo są one warunkiem odbudowy gospodarki po kryzysie. W projekcie był też istotny wzrost środków na innowacje. Oczywiście po kryzysie Covid-19 musimy powtórzyć, że priorytetem jest spójność i konwergencja. To teraz szczególnie ważne: każdy kraj musi mieć pewność, że oferujemy mu wsparcie. Oczywiście w związku z pandemią projekt będzie zrewidowany. Nie mówię teraz o liczbach, to Komisja Europejska nad tym pracuje.

Czy obecny kryzys nie wymaga rewizji Zielonego Ładu?

Zdaję sobie sprawę, że może być konieczna jakaś zmiana dla niektórych sektorów. Ale rezygnacja z Zielonego Ładu w ogóle byłaby fundamentalnym błędem. Jestem przekonany, że po kryzysie ambicja stworzenia gospodarki o obiegu zamkniętym, uczynienia Europy zielonym liderem, będzie kluczowa dla naszego dobrobytu. Musimy więcej inwestować w innowacje. Rozumiem, że w ciągu jednego dnia nie da się kompletnie zmienić modelu gospodarki i musimy oczywiście wziąć pod uwagę społeczne skutki kryzysu Covid-19.

Komisja myśli o zwiększeniu zasobów własnych (środków niezależnych od składki narodowej – red.) do 2 proc. dochodu narodowego brutto, co dawałoby 100 mld euro rocznie. Czy to realne?

W UE postęp dokonywał się wtedy, gdy wychodziliśmy poza schematyczne myślenie. Teraz z powodu Covid-19, ale też wspomnianych wcześniej wyzwań klimatycznych i cyfrowych, potrzeba innowacyjności i kreatywności jest większa niż kiedykolwiek. Podoba mi się pomysł, żeby budżet był wykorzystany do stworzenia innowacyjnych instrumentów finansowych. Trzeba krok po kroku budować strategię wychodzenia z kryzysu. Bardzo dużo już osiągnęliśmy. W ciągu zaledwie kilku tygodni podjęliśmy decyzje o wsparciu finansowym – przez instytucje unijne i państwa członkowskie – sięgającym 3,8 proc. produktu krajowego brutto UE, a jeśli chodzi o wsparcie płynnościowe, aż 17 proc. PKB. To ogromne sumy, ale oczywiście rozumiemy, że nie są one wystarczające. Trzeba więcej i w budżecie UE, i w kredytach z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, i w nowych instrumentach finansowych.

Jest pomysł podzielenia budżetu na pierwsze trzy lata i potem kolejne cztery. Czy byłoby to użyteczne?

Jestem zwolennikiem budżetu siedmioletniego, bo to da mocny sygnał stabilności i solidarności w czasach kryzysu. Ale sensowna byłaby na przykład wstępna dystrybucja większości środków w ciągu pierwszych dwóch lat.

Czy Europa będzie miała nowy instrument finansowego wsparcia?

Wszystkie 27 państw jest przekonanych do wspierania Unii. Ale to prawda, że wokół niektórych instrumentów finansowych jest debata polityczna.

Uważa pan, że wspólny instrument dłużny nie ma sensu?

Do tego potrzebna jest jednomyślność, a są różne krajowe wrażliwości. Ale na pewno potrzebujemy solidarności, to jest poza dyskusją. Budżet jest jednym instrumentem, Europejski Bank Inwestycyjny drugim, ale powinniśmy też rozmawiać o tym nowym innowacyjnym instrumencie finansowym w ramach budżetu. I musimy też znaleźć równowagę między pożyczkami a dotacjami.

Dziewięć państw członkowskich napisało do pana list z apelem o wspólny instrument dłużny. Powtórzył to Parlament Europejski. A pan w ogóle unika tego słowa, mówi pan o innowacyjnym instrumencie.

Nazwa to tylko jedna rzecz. Jest ważne, jak ten instrument będzie wyglądał. Kluczowe jest, czy będzie uwspólnotowiony dług. Dla niektórych to ważne, żeby już teraz zrobić ten krok. Inne chcą najpierw wiedzieć, jak wysoki będzie rachunek i jak te pieniądze będą wykorzystane. Już teraz mamy dostępne środki dla okazania solidarności, pytanie, czy potrzebujemy tego nowego instrumentu.

Mówił pan o szkodach wynikających z kryzysu dla jednolitego rynku. Ale czy nie ucierpi też globalizacja? Już teraz mówi się, że może poszła ona za daleko, że Europa powinna być samowystarczalna w produkcji np. sprzętu medycznego czy środków ochronnych. Czy sądzi pan, że nowa strategia przemysłowa powinna to uwzględniać?

Czasem byliśmy może zbyt naiwni. Na przykład europejskie firmy produkują dla Chin sprzęt, na którym Chiny produkują maseczki, których potrzebujemy w Europie. Potrzebujemy bardziej ambitnej polityki przemysłowej, potrzebujemy wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorstw. Na przyszłość musimy sobie postawić pytanie o naszą odporność na kryzysy. Błędem byłoby uznanie, że wszystko jest w porządku. Powinniśmy być bardziej niezależni, produkować więcej w Europie. Ale nie kierować się protekcjonizmem.

Słychać , że mamy na świecie dwie pandemie. Jedna to Covid-19, druga to łamanie demokracji poprzez wprowadzanie praw na czas pandemii. W Europie mamy też takie przykłady. Są Węgry, ale jest też Polska, gdzie zapowiedziano korespondencyjne wybory prezydenckie. Zdaniem opozycji nie mogą się one odbyć w demokratyczny sposób. Teraz państwa będą jeszcze wprowadzały aplikacje do śledzenia obywateli w czasach otwierania gospodarki. Nie sądzi pan, że UE powinna mówić o tym w sposób bardziej stanowczy?

Ale przecież jednym ze wspomnianych przeze mnie czterech filarów strategii wyjścia z kryzysu jest właśnie to, o czym pani mówi – europejskie wartości: praworządność, prawa człowieka, podstawowe wolności. Bardzo ważne jest pokazanie, że radzimy sobie z kryzysem, ale cały czas jesteśmy otwartymi i demokratycznymi społeczeństwami. Rzeczywiście, w ostatnich tygodniach podjęliśmy nadzwyczajne środki, które znacząco ograniczają wolności obywatelskie. Rzeczywiście, wprowadzane teraz aplikacje cyfrowe stawiają pytania o poszanowanie praw człowieka i ochronę prywatności i musimy zapewnić, że nie są one naruszane. Przypomnę jeszcze, że zaproponowałem też mechanizm łączący unijny budżet z praworządnością i dobrymi rządami.

Przychodzi już czas oceny na zarządzanie pandemią, przynajmniej w jej pierwszej fazie. Jest uznanie dla państw Europy Wschodniej, które znacznie wcześniej wprowadziły restrykcje, dzięki czemu liczba ofiar jest zdecydowanie niższa niż w Europie Zachodniej. Były jednak za to bardzo krytykowane przez Brukselę, na przykład Polska, która jako pierwsza na poważnie zamknęła granice. Czy to był błąd unijnych instytucji, że zbyt późno zrozumiały powagę sytuacji?

Przyznaję, że na początku nie każdy, nie wszędzie i nie od razu docenił, jak poważne jest zagrożenie. Ale pamiętam, że mieliśmy pierwszą Radę Europejską w kryzysie 10 marca, a potem bardzo szybko niektóre państwa członkowskie wprowadzały decyzje bez koordynacji. To dlatego Komisja Europejska próbowała temu nadać jakiś kierunek, żeby mieć pewność, że nie blokujemy przemieszczania się obywateli w sytuacjach absolutnie koniecznych oraz że zapewniamy ruch towarów. I udało się to: w ciągu kilku dni wprowadzono „zielone korytarze", które zapewniają równowagę między koniecznością ograniczenia epidemii a zachowaniem ruchu towarów.

Jacques Delors, były szef Komisji Europejskiej, powiedział, że ten kryzys jest śmiertelnym zagrożeniem dla Europy.

Nie mam aż tak pesymistycznej wizji. Ten kryzys jest ogromny, ale nie pierwszy raz słyszę o egzystencjalnych zagrożeniach dla Europy. Uważam, że europejski projekt jest bardzo silny, oparty na wspólnych wartościach. Owszem, jest trudno. Ale jestem przekonany, że mamy instrumenty, mamy siłę, mamy wolę polityczną do przezwyciężenia tego kryzysu. To jest odpowiedzialność naszego pokolenia. Jestem przekonany, że jeśli dokonamy właściwych wyborów, to wyjdziemy z tego kryzysu mocniejsi.

Wywiad udzielony wspólnie „Rzeczpospolitej", „Frankfurter Allgemeine Zeitung", „Publico" i „L'Echo".

Kluczowym instrumentem finansowania wychodzenia z kryzysu ma być nowy budżet UE na lata 2021–2027. Czym nowy projekt będzie się różnił od tego, który widzieliśmy w lutym?

Zacznę od tego, że strategia wyjścia z kryzysu powinna być oparta na czterech filarach. Pierwszy to jednolity rynek: musimy go naprawić i rozwinąć, bo w kryzysie mocno ucierpiał. Drugi to inwestycje, i tu kluczowa będzie rola nowego wieloletniego budżetu UE. Trzeci to nasze ambicje światowe, i dziś ważniejsze niż kiedykolwiek jest wzmocnienie relacji z Afryką. I wreszcie czwarty filar to wzmocnienie naszej odporności na kryzys: poprzez odpowiednie procedury i zarządzanie kryzysowe. Ale też poprzez nasze wartości. Ważne jest pokazanie, że możemy stawić czoła takiemu kryzysowi przy jednoczesnym wsparciu dla demokratycznych wartości.

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997