– Szwajcaria jest bardzo zadowolona z obecnego stanu rzeczy. Ma 120 umów dwustronnych podpisywanych od 1999 r. Nie odpowiadają one dzisiejszym wyzwaniom, nie biorą pod uwagę zmian w unijnym prawie, ale są korzystne dla Szwajcarii – mówi „Rzeczpospolitej" Gilbert Casasus, profesor studiów europejskich na Uniwersytecie we Fryburgu. To dlatego bardzo niechętnie reagowała na postulaty UE zmiany sytuacji. I podpisania jednej ramowej umowy o współpracy, która będzie w sposób dynamiczny wymagała dostosowywania prawa szwajcarskiego do norm unijnych.
Ta umowa przewiduje również jurysdykcję sądu UE w sporach między UE i Szwajcarią oraz zmusza do uznania swobody przemieszczania się i osiedlania pracowników z UE. Ostatecznie w 2018 r. uzgodniono treść umowy, ale szwajcarski rząd mnożył problemy i wreszcie w ostatni czwartek poinformował, że zrywa negocjacje.
– Podstawowe problemy to kwestia uznania jurysdykcji unijnego sądu oraz swoboda przemieszczania się – mówi Casasus. Według niego natychmiast pojawiły się obawy o napływ obywateli UE, którzy będą naciągać szwajcarski system społeczny. – To jest bzdura. Przecież wrocławianin nie może po prostu osiedlić się w Lozannie, musiałby tam mieć pracę. Ale w prawicowej debacie to nie ma znaczenia. Nie patrzy się też na to, że cudzoziemcy więcej wnoszą do systemu społecznego, niż z niego biorą – uważa profesor z Fryburga. Ta debata nie pozwoliła na wybrzmienie argumentom ekonomicznym. Połowa eksportu Szwajcarii idzie do UE, w nieograniczony sposób korzysta ona z rynku wewnętrznego, jej naukowcy aktywnie biorą udział w programach badawczych finansowanych przez UE.
Suwerenność kontra zyski
– Szwajcarska dyskusja przypomina te, które widzimy dziś w wielu innych krajach: suwerenność kontra interesy ekonomiczne – mówi Georg Riekeles z European Policy Centre w Brukseli. – Szwajcaria nie jest zainteresowana uczciwym korzystaniem z rynku wewnętrznego: korzysta najwięcej, płaci najmniej. Nie można im na to pozwolić. Teraz czeka ich „powolna śmierć", bo dwustronne umowy będą powoli wygasać – przewiduje Riekeles.
Czy Berno może jeszcze zmienić zdanie? – Gdy w 1992 r. Szwajcaria odmówiła wejścia do Europejskiego Obszaru Gospodarczego, musiało minąć kilka lat, zanim biznes zobaczył swoje straty i zażądał negocjacji umowy z UE. Oczekuję, że w 2027 r., po kolejnych wyborach, przedsiębiorcy i naukowcy wymogą na politykach zbliżenie z UE – przewiduje Casasus.