Korespondencja z Wilna
Stolica Litwy po raz pierwszy jest miejscem szczytu NATO. Państwo wciśnięte między rosyjski Kaliningrad i prorosyjską Białoruś nie byłoby w stanie samo zapewnić bezpieczeństwa takiego wydarzenia. To dlatego do stolicy Litwy oddelegowano tysiąc żołnierzy z 16 państw członkowskich NATO, a przestrzeń powietrzną patrolują myśliwce z Danii, Finlandii i Francji.
Dodatkowo do Litwy z Niemiec przybyło 12 zestawów systemów rakietowych Patriot, z Hiszpanii systemy obrony powietrznej krótkiego i średniego zasięgu NASAMS, wreszcie z Francji haubice Ceasar. Na ulicach Wilna ani żołnierzy, ani sprzętu nie widać, ale i tak jasne jest, że w tym mieście odbywa się szczyt NATO – na każdej latarni powiewa flaga sojuszu. Towarzyszy jej nie flaga Litwy, ale Ukrainy i od razu wiadomo, co jest najważniejszym tematem tego spotkania. W autobusie miejskim na monitorze pokazującym kolejne przystanki co chwila pokazują się wypowiedzi – po angielsku – tych polityków, którzy chcą szybkiej akcesji Ukrainy do NATO. Wśród nich, poza politykami litewskimi, również prezydenci Polski i Czech, premierzy Estonii i Wielkiej Brytanii oraz sekretarz generalny NATO.
Obietnica przyszłego członkostwa w NATO nie ochroniła Ukrainy i Gruzji
15 lat temu na szczycie NATO w Bukareszcie sojusznicy zaoferowali Ukrainie i Gruzji perspektywę członkostwa. Od tamtej pory Rosja raz najechała Gruzję, zabierając jej Abchazję i Osetię Północną. I dwukrotnie Ukrainę – najpierw w 2014 r., zajmując Krym i rozpalając konflikt w Donbasie, i potem w 2022 r., dokonując pełnowymiarowej agresji.
Czytaj więcej
Polacy są sceptyczni wobec propozycji, aby Ukraina już teraz weszła do Paktu Północnoatlantyckiego. Dużą rezerwę widać wśród wyborców opozycji.
Obietnica akcesji była zbyt słaba, żeby zagwarantować obu państwom bezpieczeństwo. Kijów wie, że 100-procentowe gwarancje daje tylko członkostwo w NATO i artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego, który mówi, że atak na któregokolwiek z członków sojuszu oznacza atak na wszystkich. I w konsekwencji wszyscy muszą iść zaatakowanemu z pomocą. – Jesteśmy realistami. Wiemy, że w czasie wojny nie wejdziemy do NATO, ale chcemy dostać bardzo jasny komunikat, że po wojnie wejdziemy do NATO – powiedział Wołodymyr Zełenski.