Korespondencja z Brukseli
We wtorek po południu na pilnie zwołanym wirtualnym szczycie G7 spotkali się przywódcy USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji, Włoch, Japonii i Kanady, a także szefowie unijnych instytucji. Temat – Afganistan: jak zarządzać ewakuacją z tego kraju, jak przygotować się na falę uchodźców, czy i jak rozmawiać z nowo tworzonym rządem.
– Najważniejsza teraz jest ewakuacja naszych obywateli i tych Afgańczyków, którzy z nami współpracowali. Apelujemy do władz o pozwolenie na przejazd do lotniska – powiedział po spotkaniu Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej. Zaapelował o zabezpieczenie lotniska w Kabulu, tak długo jak się da i równy dostęp dla wszystkich. Te ostatnie postulaty były skierowane również do USA.
Za mało czasu
Waszyngton na końcowy termin ewakuacji wyznaczył 31 sierpnia, jednak już teraz jest jasne, że do tego czasu nie uda się wywieźć z Kabulu wszystkich, którzy są na zachodnich listach. Od kilku dni słychać o tym było nieoficjalnie w Brukseli, a teraz już wprost mówią o tym ważni zachodni politycy. – Muszę już teraz powiedzieć, że jeśli ewakuacja potrwa do 31 sierpnia, a nawet kilka dni dłużej, to nie wystarczy ani nam, ani USA czasu na wywiezienie wszystkich, których chcemy – powiedział Heiko Maas, szef niemieckiej dyplomacji. I to mimo wzmożonych wysiłków zachodnich rządów.
Tylko w niedzielę z Kabulu wyleciało 10 400 osób. Według amerykańskich mediów na razie jednak USA wywożą głównie swoich obywateli, a Afgańczyków – nawet tych z odpowiednimi dokumentami – odsyłają z kwitkiem.