Memches: Trump jest prezydentem Ameryki, a nie Polski

Tym, co przeszkadza Polakom zrozumieć Donalda Trumpa, jest polonocentryzm. I nic dziwnego, że nad Wisłą taka perspektywa dominuje – to normalne, że każdy naród przyjmuje swój partykularny punkt widzenia.

Aktualizacja: 21.01.2017 07:16 Publikacja: 21.01.2017 05:43

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Tylko dobrze by było, żeby narodowe elity – politycy, eksperci, dziennikarze – mieli dystans do tego typu własnych ograniczeń. Opinia publiczna potrzebuje bowiem prawdy – czasem bolesnej – a nie propagandy.

Tak więc Trump – jak przystało na prezydenta imperium, a nie kacyka jakiejś kolonialnej prowincji – kieruje się interesem Ameryki, a nie Polski. Pod tym względem nie różni się od Baracka Obamy, obydwu George'ów Bushów (juniora i seniora), Billa Clintona, Ronalda Reagana itd.

W tym kontekście przypominam sobie moją rozmowę, którą sześć lat temu przeprowadziłem z Ewą Thompson. Mieszkająca od półwiecza w USA polska slawistka podobnie – bez złudzeń – ujęła kwestię stosunku amerykańskich przywódców do Polski. Ale też wskazała pewien wyjątek – to Thomas Woodrow Wilson.

Ten reprezentujący Partię Demokratyczną prezydent, sprawujący swój urząd w okresie pierwszej wojny światowej, rzeczywiście przejął się niedolą ludów europejskich pozbawionych własnych państw, więc szczerze zaangażował się między innymi w przywrócenie Polsce niepodległego państwa. Co skądinąd przeczy zabobonom nadwiślańskiej prawicy, której ulubionym amerykańskim przywódcą pozostaje Reagan, i która lansuje bałamutny, nieprawdziwy pogląd, że to republikanie byli zawsze bardziej propolscy niż demokraci.

Nic nie zapowiada tego, że Trump może być drugim Wilsonem. Ale to nie oznacza, że nowo zaprzysiężony gospodarz Białego Domu będzie prowadzić politykę niekorzystną dla Polski.

Od czego to zależy? Tak naprawdę od splotu okoliczności. Stosunki międzynarodowe rządzą się swoją dynamiką. Jako przykład można podać choćby stosunki amerykańsko-rosyjskie za prezydentury Obamy. Zaczęło się od resetu i ocieplenia, a skończyło na napięciach, które komentatorzy wręcz nazywają powrotem zimnej wojny.

Teraz też nie możemy przewidzieć kierunku, w jakim potoczy się globalna gra. Donald Trump pozostaje więc nadal zagadką – niezależnie od składanych przez niego, w wielu przypadkach, sprzecznych deklaracji. A my w Polsce jedyne co dziś możemy zrobić, to postanowić, że nie będziemy na niego patrzeć poprzez pryzmat swoich projekcji – zarówno pozytywnych, jak i negatywnych.

 

Tylko dobrze by było, żeby narodowe elity – politycy, eksperci, dziennikarze – mieli dystans do tego typu własnych ograniczeń. Opinia publiczna potrzebuje bowiem prawdy – czasem bolesnej – a nie propagandy.

Tak więc Trump – jak przystało na prezydenta imperium, a nie kacyka jakiejś kolonialnej prowincji – kieruje się interesem Ameryki, a nie Polski. Pod tym względem nie różni się od Baracka Obamy, obydwu George'ów Bushów (juniora i seniora), Billa Clintona, Ronalda Reagana itd.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997