Hollande nie pójdzie zatem drogą, jaką obrali Schroeder i Blair?
Pójdzie. Od początku nie miałem co do tego wątpliwości, a znam go od dawna. Ostrzegałem przed tym w kampanii wyborczej. Ale wiadomo – byliśmy nowym elementem na mapie politycznej. Francuzi potrzebują czasu, aby się z nami oswoić. Stąd tylko te 11 procent poparcia dla mojej kandydatury. A co do Hollande’a: on już prowadzi politykę podaży – produkować byle co, byle jak, byle gdzie tylko po to, aby zwiększać zyski wielkiego kapitału. Już w latach 70. kanclerz Helmut Schmidt przekonywał, że dzisiejsze zyski firm staną się inwestycjami jutra, które stworzą miejsca pracy pojutrze. Tylko nikt się tych miejsc pracy do dziś nie doczekał. Bo prawda jest inna: dzisiejsze zyski są inwestycjami finansowymi jutra, które zabiją miejsca pracy dziś, jutro i pojutrze.
Na razie to jednak Niemcy zdołali narzucić swoją koncepcję rozwoju reszcie Europy. Jak to im się udało, skoro jest tak źle, jak pan mówi?
Bo francuscy politycy dali się złamać. To się zaczęło w 2005 roku, gdy Francuzi i Holendrzy odrzucili w referendach projekt europejskiej konstytucji, która miała umocnić ideologię liberalną, bez żadnej harmonizacji fiskalnej i socjalnej. A mimo to prezydent Francji, drugiej największej gospodarki Unii, zamiast odmówić podpisania tego dokumentu, pogwałcił narodowe sumienie, zgadzając się na traktat lizboński, który zdaniem samego Valéry’ego Giscarda d’Estaing (prezydent Republiki w latach 1974–1981, były przewodniczący Konwentu Europejskiego – red.) bardzo niewiele się różni od konstytucji. Wtedy zaczęło się uzależnienie Francji, podporządkowanie najsilniejszemu. My chcemy grać w piłkę nożną, a Niemcy nas zmuszają do gry w ping-ponga. I nie możemy oczywiście wygrać, bo nie mamy ani rakietek, ani odpowiednich butów.
W Polsce niemiecka koncepcja na Europę nie jest tak źle przyjmowana.
Powiedzmy sobie uczciwie jedno: poszerzenie Unii zostało zainicjowane i przeprowadzone przez Niemcy w sposób absolutnie nieodpowiedzialny. Już wcześniej było nas we Wspólnocie tak wielu, że mieliśmy trudności z podjęciem decyzji. Ale potem to już była pełna blokada, bo weszły kraje z zupełnie inną historią, inną wizją świata. Niemcy traktują Polskę jako swoje zaplecze: bardzo wiele przedsiębiorstw z dawnej Europy Wschodniej stało się dla nich tanimi podwykonawcami. Ale Polacy z takim systemem nie będą dobrze żyli. Wie pan, co spowodowało upadek komunizmu? Nie żadna interwencja z zewnątrz, tylko utrata wiarygodności przez władze, które nie były w stanie zapewnić ludziom normalnych warunków życia. Tak samo będzie z niemiecką receptą na Europę. Na tym systemie sparzyli się Grecy, Hiszpanie. Sparzycie się i wy.