Pomysł opracowany przez sekretarz skarbu Janet Yellen z inicjatywy Joe Bidena rozprzestrzenia się lotem błyskawicy. Projekt ujrzał światło dzienne ledwie na początku kwietnia. Opiera się na dwóch filarach: objęcia około 100 czołowych firm międzynarodowych minimalnym podatkiem od zysku na poziomie 21 proc. oraz określeniem, jaką część podatku wspomniani potentaci musieliby płacić w kraju, gdzie wypracowali profit. Ale niespełna miesiąc później zaczyna się już rysować finał koordynowanych przez OECD rokowań obejmujących aż 135 krajów świata.
– Wytworzyła się nowa dynamika, która ma wszelkie szanse szybko przynieść owoce – mówi dyrektor paryskiej organizacji Pascal Saint Amans.
Pandemia zmienia układ
Przedstawiony przez niego kalendarz zakłada, że do wstępnego porozumienia w ramach OECD doszłoby już latem tego roku, ostateczne porozumienia zaś zostałoby zawarte w październiku na szczycie przywódców krajów G20 w Rzymie. Premier Włoch Mario Draghi, którego kraj teraz przewodzi OECD, już zadeklarował gorące poparcie dla amerykańskiego projektu.
W tym tygodniu w artykule opublikowanym przez tygodnik „Die Zeit" przyłączyli się do niego ministrowie finansów dwóch głównych krajów Unii: Francuz Bruno Le Maire i Niemiec Olaf Schulz. Stanowisko tego ostatniego, który kandyduje z ramienia SPD na kanclerza w wyborach we wrześniu, jest szczególnie istotne, bo nowy podatek objąłby także niemieckie koncerny motoryzacyjne, które dziś zarabiają miliardy na usługach rajów podatkowych.
– Ludzie mają już dosyć spektaklu, w którym koncerny nie płacą należnych podatków – pisze Le Maire.