To jednak na Uniwersytecie Columbia sytuacja jest najbardziej napięta. Tu studenci sięgnęli po radykalne hasła, w tym „jesteśmy Hamasem” i „skończymy z syjonistycznym państwem”. W obawie o bezpieczeństwo studentów żydowskiego pochodzenia (Nowy Jork jest największym ośrodkiem ludności pochodzenia żydowskiego poza Izraelem) do rektor uczelni Minouche Shafik zwrócil się dyrektor Instytutu Yad Vashem Dani Dajan. – Jeśli nie będzie pani natychmiast interweniować, Columbia zamieni się w Heidelberg – powiedział nawiązując do losu, jaki spotkał niemieckie uniwersytety w czasach III Rzeszy.
Rafah na południu Strefy Gazy
Foto: PAP
Jak protesty przeciw Izraelowi wpłyną na kampanię Joe Bidena przed wyborami?
Shafik wezwała w nocy z wtorku na środę nowojorską policję. Bezpośrednim tego powodem było wtargnięcie protestujących do Hamilton Hall, jednego z historycznych budynków uczelni. Wszystkich protestujących aresztowano. Manifestacje zostały zakazane do 17 maja tak, aby w spokoju mogła się odbyć ceremonia przyznania dyplomów.
Protesty w Paryżu. Chodzi o wojnę w Gazie
Uczelniane protesty przeciwko wojnie w Gazie zbierają także swoje żniwo we Francji. Po tym, jak do protestów doszło w USA, podobne protesty zaczęto organizować na paryskiej Sorbonie i prestiżowym Instytucie Nauk Politycznych w Paryżu.
Czy w podobny sposób rozprawią się teraz z przeciwnikami Izraela inne uczelnie, nie jest jasne. Taka strategia niesie ryzyko dalszej radykalizacji ruchu. Może też mieć potężne skutki polityczne. Bez wsparcie radykalnego skrzydła Partii Demokratycznej, które jest mocno związane z manifestującymi, szanse Joe Bidena na pokonanie Donalda Trumpa w listopadowych wyborach są niewielkie.
Nie zanosi się też na spełnienie postulatów protestujących. Realizacja pierwszego zasadniczo leży w rękach Beniamina Netanjahu. Co prawda jak ujawnił „New York Times”, administracja Bidena forsuje plan pokojowy zakładający stopniowe powstanie państwa palestyńskiego na terenie Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy przy jednoczesnej normalizacji stosunków Izraela z Arabią Saudyjską i Katarem, jednak wstępem musiałoby być zawieszenie broni. Netanjahu zapowiedział jednak we wtorek, że nie cofnie się przed pacyfikacją Rafah, miasta w południowej części Gazy, gdzie schronienie znalazło ponad milion Palestyńczyków. Do odprężenia nie przyczyniają się też sygnały, że Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze może w najbliższych dniach wydać nakaz aresztowania tak premiera, jak i ministra obrony Joawa Galanta.