Talibowie, afgańscy fundamentaliści, dwa lata temu w błyskawicznym tempie odbijali kraj. 15 sierpnia 2021 r. przejęli władzę, zdobywając bez trudu czteromilionową stolicę – Kabul. Światowa opinia publiczna przeżywała wtedy wstrząs, obserwując bojących się zemsty talibów Afgańczyków, którzy próbowali się wedrzeć do ostatnich samolotów odlatujących z Kabulu albo nawet przyczepić się do ich kadłubów. Interwencja Ameryki i jej sojuszników kończyła się upokorzeniem.
Wcześniej, przez dwie dekady, Afganistan był pod militarną i ekonomiczną opieką Zachodu. Zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, które tam rozpoczęły wojnę z terroryzmem po zamachach Al-Kaidy na Nowy Jork i Waszyngton we wrześniu 2001 r. Bo rządzący krajem i wówczas talibowie wspierali i chronili przywódcę Al-Kaidy Osamę bin Ladena.
Czytaj więcej
Przedstawiciele ekstremistycznego ruchu talibów rządzącego w Afganistanie spalili instrumenty muzyczne i sprzęt warty tysiące dolarów, twierdząc, że muzyka prowadzi do upadku moralnego.
Przez tych 20 lat Zachód nie tylko szkolił i zbroił armię afgańską do walki z fundamentalistami, ale i wpompowując miliardy dolarów, próbował przekształcić Afganistan w kraj demokratyczny i pluralistyczny, przestrzegający prawa kobiet i różnych mniejszości.
Z marnym skutkiem. Armia łatwo uległa talibom, którzy zaraz zabrali się do odbierania praw kobietom, likwidowali instytucje wzorowane na zachodnich, w tym media. Przed powrotem talibów do władzy kobiety były dziennikarkami, trafiały do polityki, trzy zajmowały stanowisko gubernatorów dystryktów. Prawie jedna trzecia kobiet miała co najmniej średnie wykształcenie i ten wskaźnik szybko rósł.