W najbliższych dniach w Lok Sabha, niższej izbie parlamentu, odbędzie się debata na temat przyszłości indyjskiego rządu. Będzie to druga dyskusja nad wnioskiem o wotum nieufności od objęcia władzy przez Narendrę Modiego przed dziewięcioma laty.
Opozycja chce zmusić premiera do przerwania milczenia w sprawie walk etnicznych w stanie Manipur, do których doszło w maju. Zginęło 130 osób, a 60 tys. szukało schronienia poza stanem. Zamieszki na tle etnicznym i religijnym nie należą w Indiach do rzadkości, ale tym razem jest nieco inaczej.
Pobicie i zbiorowy gwałt. "Hańba dla Indii"
Oburzenie w kraju wywołało pojawienie się przed kilkoma dniami filmu, na którym tłum agresywnych mężczyzn lży i popycha dwie nagie kobiety, wyprowadzając je poza wioskę. Jedna z nich została potem zbiorowo zgwałcona. Kobiety należały do społeczności Kuki i w czasie zamieszek etnicznych wpadły w ręce mężczyzn z grupy etnicznej Meitei.
Czytaj więcej
Za nacjonalistyczną reinkarnację Indii odpowiada niemal całkowicie jeden człowiek: Narendra Modi. Politolodzy coraz chętniej zestawiają indyjskiego premiera z postaciami takimi jak Władimir Putin, Xi Jinping czy Recep Erdogan.
Rozruchy rozpoczęły się po fałszywych doniesieniach, jakoby kobieta Meitei miała zostać zgwałcona przez ludzi należących do Kuki. Takie prowokacje są instrumentem często używanym w Indiach do eskalacji napięć pomiędzy różnymi grupami społecznymi. W Manipur Kuki, stanowiący mniejszość etniczną, sprzeciwiali się od dawna planom zmiany statusu dominującej w stanie grupy etnicznej Meitei. Należy do niej około połowy mieszkańców liczącego 3,3 mln stanu. Napięcia wzmogły się, gdy Kuki zaczęli protestować przeciwko żądaniom Meitei, starających się o przyznanie im statusu „zarejestrowanych kast i plemion”.