Kilka kul przeszyło we wtorek drzwi oraz witrynę kultowego baru PapaAri w berlińskiej dzielnicy Treptow. Było wcześnie rano i lokal był pusty. Atak był więc jedynie ostrzeżeniem w rozpoczynanej się wojnie berlińskich klanów rodzinno-etnicznych. Istnieje obawa, że wybuchnie w każdej chwili.
W ostrzelanym barze spotykają się członkowie klanów, a także znani raperzy.
Wojna taka trwa już od kilku tygodni w Nadrenii Północnej-Westfalii, gdzie dochodzi do regularnych starć ulicznych członków klanów libańskich i syryjskich. Uzbrojeni w maczety, noże i kije bejsbolowe walczą nie tyle o podział rynku w przestępczym biznesie, ile o swoiście pojęty honor.
Wojny klanów z Libii i Syrii w Nadrenii Północnej-Westfalii
W niedawnych ustawkach obu społeczności w Castrop-Rauxel i Essen wzięły udział setki członków klanów. Zaczęło się w połowie czerwca w Castrop-Rauxel, gdzie w czasie zabawy lekko ranny został libański chłopiec. Dziecięcy konflikt przerodził się wkrótce w bijatykę rodzin syryjskich i libańskich. Następnego dnia Libańczycy ruszyli ławą na syryjską restaurację w Essen bronioną przez wezwanych na pomoc Syryjczyków z całego regionu. Takie wydarzenia nie należą w Nadrenii Północnej-Westfalii do rzadkości.
Policji udało się ostatnio rozdzielić walczące klany, ale wszyscy zdają sobie sprawę, że nie jest to sukces trwały.