Wolha Załatar mieszka na przedmieściach Mińska w miejscowości Żdanowicze i jest matką pięciorga nieletnich dzieci. Najstarsza córka ma 17 lat, najmłodszy syn ukończył 4 lata. Od czwartku kobieta znajduje się w mińskim areszcie śledczym. Jej męża Siarheja zatrzymano w piątek i skazano na 10 dni aresztu.
Pretekstem była opozycyjna biało-czerwono-biała flaga, która miała wisieć w oknie ich prywatnego domu. Spoza ogrodzonej 2-metrowym płotem posesji nikt jej nie widział. Mimo to w czwartek około dziesięciu funkcjonariuszy MSW wywróciło dom małżeństwa do góry nogami, dzieci znalazły się pod opieką dziadków.
W poniedziałek MSW wydało oświadczenie, że 38-letnia kobieta została aresztowana „za aktywną działalność protestacyjną". Zarzuca się jej, że organizowała wieczorami „picie herbaty" z mieszkańcami osiedla, podczas którego „wywieszano symbole protestów". Obrońcy praw człowieka alarmują zaś, że sprawa jest o wiele poważniejsza i kobieta w poniedziałek została oskarżona o „nawoływanie do działań godzących w bezpieczeństwo narodowe Białorusi", za co grozi nawet pięć lat więzienia. Ale na tym koszmar rodziny się nie kończy.
MSW zarzuca jej, że „wielodzietna matka ostatnio zajmowała się przeważnie polityką". – Kompetentne organy ocenią wykonanie przez małżeństwo obowiązków rodzicielskich – oświadczyła stołeczna milicja.
Niezależne białoruskie media przypominają, że Wolha Załatar była niezależnym obserwatorem podczas sfałszowanych wyborów prezydenckich 9 sierpnia. Potem zgłosiła się jako wolontariuszka i pomagała aresztowanym przebywającym w mińskim areszcie przy ulicy Akreścina, gdzie bito i torturowano uczestników protestów.