Samolot z Mińska poleciał do Irbilu, w irackim Kurdystanie, skąd udał się do Bagdadu.
Reuters rozmawiał z niektórymi imigrantami, którzy opuścili samolot na lotnisku w Irbilu. Mohsen Addi, jezyda z Sindżaru w północno-zachodnim Iraku, którego rodzina była zniewolona w czasie rządów dżihadystów z Daesh sprzed kilku lat, dotarł na Białoruś z żoną i dziećmi przez Turcję.
- Spędziliśmy miesiąc na Białorusi, ale było tam tak zimno i bardzo ciężko - mówi. - Zostałbym tam do śmierci, ale moja rodzina była w niebezpieczeństwie - dodał. - Jeśli sytuacja nie poprawi się w Iraku, znów wyjadę. Nie ma innego wyboru - przekonuje.
Czytaj więcej
Agencja Reutera w korespondencji z Polski pisze o akcji "Zupa na granicę" zorganizowanej przez Beatę Zalewską-Stefaniak z Warszawy. Depesza na ten temat nosi tytuł "Polacy wysyłają zupę głodnym imigrantom na granicy Białorusi".
Addi narzeka, że w jego rodzinnym miasteczku w Iraku wciąż nie ma elektryczności, a mieszkańcy nie mogą liczyć na opiekę medyczną.