Było to dla mnie tym większe zaskoczenie, że ze mną pani marszałek nie rozmawiała. A jeszcze, zanim ogłosiła, że postanowiła uwzględnić wniosek o reasumpcję tego głosowania, ja komentowałem w TVN 24, że to będzie kolejny objaw kryzysu parlamentu w Polsce. Gdybym więc to ja był jednym z tych pięciu prawników, o których pani marszałek powiedziała, że z nimi rozmawiała, to mogłaby powiedzieć: „Zasięgnęłam opinii i postanowiłam".
A w tej sprawie powinna chyba powiedzieć, że „zapoznała się" z pana opinią, a nie, że jej „zasięgnęła".
To znacząca różnica, bo ja nie opiniowałem tej konkretnie sprawy. Sformułowanie „zasięgnęłam opinii" pięciu prawników, którzy potwierdzili, wskazuje, że z opinii miało jednoznacznie wynikać, że pani marszałek ma rację. To jest nieadekwatne do mojej sytuacji.
Może więc pani marszałek z innymi prawnikami rozmawiała?
Nie można tego wykluczyć, bo moja opinia z 2018 r. dotyczyła innej kwestii związanej z reasumpcją i innej sytuacji faktycznej – nie było więc sensu ze mną obecnie rozmawiać, bo przecież ja bym nie potwierdził tego, że wynik głosowania budzi wątpliwości. On był jednoznaczny i z pewnością nie sprzyjałbym takiemu traktowaniu regulaminu sejmowego, które mogłoby posłużyć zmianie niekorzystnego politycznie rezultatu głosowania. Wygląda więc na to, że odwołanie się do tej mojej opinii nie było uczynione w dobrej wierze.
Czuje się pan wykorzystany?