Robert Damski: Kilka słów o strusiach

Brak reakcji na pisma albo unikanie komornika nie spowoduje, że on zapomni o sprawie.

Publikacja: 24.07.2024 04:30

Robert Damski: Kilka słów o strusiach

Foto: Adobe Stock

Gdybym dostawał złotówkę za każdym razem, kiedy dłużnik przywitał mnie słowami: „Czekałem na pana”, miałbym dziś już jakieś… siedem złotych. Na komornika nikt nie czeka, nikt się go nie spodziewa i nikogo jego widok nie cieszy.

Jeden z moich ulubionych artystów pan Piotr Bałtroczyk wygłosił kiedyś następującą tezę: „Niby wszyscy wiedzą, że wódka kiedyś się skończy, ale zawsze jest to zaskoczenie”. Podobnie jest z zaciąganiem zobowiązań i niespłacaniem ich w terminie. A w zasadzie niespłacaniem ich wcale.

Czytaj więcej

Robert Damski: Uprzedzam, niech się pan nie wysila

Niby każdy wie, że jeśli pożycza pieniądze, to powinien je oddać. Jeśli dostaje wezwanie do zapłaty, to powinien oddać jak najszybciej, a gdy sąd wydaje w tej sprawie wyrok, to w końcu przyjdzie komornik, ale niemal za każdym razem jest to „niespodzianka”.

Dziś kilka zdań o zachowaniach dłużników (i nie tylko), które, mówiąc dyplomatycznie, wymykają się racjonalnym wyjaśnieniom. Oczywiście pomijam tu dłużników „zawodowych” i których działania są celowe i doskonale przemyślane, a jest ich, nawiasem mówiąc, sporo.

Pierwszym i najczęstszym błędem jest przekonanie, że jeśli nie będą reagować na pisma wierzyciela, a potem sądu i wreszcie komornika, to ci o nim po prostu zapomną i sprawa ulegnie „przedawnieniu”.

Kiedyś, jeszcze jako rzecznik prasowy Izby, odebrałem telefon od dłużnika, który był niezmiernie zdziwiony, że po powrocie z zakupów do domu zastał przed drzwiami komornika, ślusarza i policjantów i z oburzeniem domagał się wyciągnięcia konsekwencji wobec owego komornika. Zapytany, czy nie dostał wcześniej jakiejś korespondencji od komornika, a wcześniej z sądu, odparł, że owszem, były jakieś pisma, ale dogadał się z listonoszem, aby od razu zostawiał w skrzynce awizo, a potem po prostu tych pism nie odbierał. I nic się nie działo. Podobnie jest z unikaniem samego komornika. Niektórzy dłużnicy żyją w przekonaniu, że jeżeli komornik nie zastanie ich w domu, to po prostu sobie pójdzie i o nich zapomni. Kiedyś, szukając pewnej dłużniczki, pojechałem do jej mieszkania. Jej partner stwierdził, że nie ma jej w domu, ale zgodził się chwilę porozmawiać. Tym bardziej że była to moja trzecia wizyta. Usiadłem na kanapie, którą mi wskazał i przez blisko pół godziny tłumaczyłem, że unikanie kontaktu nie zlikwiduje zadłużenia. W końcu kiedy wstałem, usłyszałem, że z kanapy dochodzą jakieś dźwięki. Okazało się, że tam właśnie ukrywała się dłużniczka. Niestety nie potrafiła sensownie wytłumaczyć dlaczego.

Czasem nie tylko zachowanie dłużnika potrafi zaskoczyć. Swego czasu nałożyłem trzy tys. zł grzywny na pewnego lokalnego przedsiębiorcę, który nie reagował na wnioski o zajęcie wynagrodzenia jednego z jego pracowników. Kiedy dowiedział się o grzywnie, przyszedł do kancelarii z awanturą. Kiedy się już trochę uspokoił, zapytałem go dlaczego, pomimo że odbierał pisma z kancelarii, nie realizował zajęcia mimo groźby ukarania grzywną. Z rozbrajającą szczerością odpowiedział, że tych pism nigdy do końca nie przeczytał, a w ogóle dłużnik to jego kolega i nie chciał mu „robić pod górkę”, więc liczył, że jak nie będzie odpisywał, to wreszcie dam sobie spokój i przestanę go wzywać. Niestety grzywna w takich przypadkach jest obligatoryjna i nakładana do skutku, więc misterny plan nie wypalił.

Co łączy te historie? Wszyscy ich bohaterowie zachowywali się jak strusie, które chowają głowę w piasek, kiedy się boją. Przy czym w przypadku strusi to akurat mit.

Autor jest komornikiem sądowym w Lipnie

Gdybym dostawał złotówkę za każdym razem, kiedy dłużnik przywitał mnie słowami: „Czekałem na pana”, miałbym dziś już jakieś… siedem złotych. Na komornika nikt nie czeka, nikt się go nie spodziewa i nikogo jego widok nie cieszy.

Jeden z moich ulubionych artystów pan Piotr Bałtroczyk wygłosił kiedyś następującą tezę: „Niby wszyscy wiedzą, że wódka kiedyś się skończy, ale zawsze jest to zaskoczenie”. Podobnie jest z zaciąganiem zobowiązań i niespłacaniem ich w terminie. A w zasadzie niespłacaniem ich wcale.

Pozostało 85% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian