Pierwszym i najczęstszym błędem jest przekonanie, że jeśli nie będą reagować na pisma wierzyciela, a potem sądu i wreszcie komornika, to ci o nim po prostu zapomną i sprawa ulegnie „przedawnieniu”.
Kiedyś, jeszcze jako rzecznik prasowy Izby, odebrałem telefon od dłużnika, który był niezmiernie zdziwiony, że po powrocie z zakupów do domu zastał przed drzwiami komornika, ślusarza i policjantów i z oburzeniem domagał się wyciągnięcia konsekwencji wobec owego komornika. Zapytany, czy nie dostał wcześniej jakiejś korespondencji od komornika, a wcześniej z sądu, odparł, że owszem, były jakieś pisma, ale dogadał się z listonoszem, aby od razu zostawiał w skrzynce awizo, a potem po prostu tych pism nie odbierał. I nic się nie działo. Podobnie jest z unikaniem samego komornika. Niektórzy dłużnicy żyją w przekonaniu, że jeżeli komornik nie zastanie ich w domu, to po prostu sobie pójdzie i o nich zapomni. Kiedyś, szukając pewnej dłużniczki, pojechałem do jej mieszkania. Jej partner stwierdził, że nie ma jej w domu, ale zgodził się chwilę porozmawiać. Tym bardziej że była to moja trzecia wizyta. Usiadłem na kanapie, którą mi wskazał i przez blisko pół godziny tłumaczyłem, że unikanie kontaktu nie zlikwiduje zadłużenia. W końcu kiedy wstałem, usłyszałem, że z kanapy dochodzą jakieś dźwięki. Okazało się, że tam właśnie ukrywała się dłużniczka. Niestety nie potrafiła sensownie wytłumaczyć dlaczego.
Czasem nie tylko zachowanie dłużnika potrafi zaskoczyć. Swego czasu nałożyłem trzy tys. zł grzywny na pewnego lokalnego przedsiębiorcę, który nie reagował na wnioski o zajęcie wynagrodzenia jednego z jego pracowników. Kiedy dowiedział się o grzywnie, przyszedł do kancelarii z awanturą. Kiedy się już trochę uspokoił, zapytałem go dlaczego, pomimo że odbierał pisma z kancelarii, nie realizował zajęcia mimo groźby ukarania grzywną. Z rozbrajającą szczerością odpowiedział, że tych pism nigdy do końca nie przeczytał, a w ogóle dłużnik to jego kolega i nie chciał mu „robić pod górkę”, więc liczył, że jak nie będzie odpisywał, to wreszcie dam sobie spokój i przestanę go wzywać. Niestety grzywna w takich przypadkach jest obligatoryjna i nakładana do skutku, więc misterny plan nie wypalił.
Co łączy te historie? Wszyscy ich bohaterowie zachowywali się jak strusie, które chowają głowę w piasek, kiedy się boją. Przy czym w przypadku strusi to akurat mit.
Autor jest komornikiem sądowym w Lipnie