Konstytucyjna wolność słowa składa się z trzech powiązanych ze sobą wolności: wyrażania swych poglądów, pozyskiwania informacji oraz rozpowszechniania informacji. Te wolności zazwyczaj się dopełniają. W związku z rozpowszechnieniem się internetu wolność do rozpowszechniania informacji może jednak wpływać negatywnie na wolność pozyskiwania informacji, poprzez zalewanie użytkowników sieci wiadomościami nieprawdziwymi lub sfałszowanymi. Sztuczna inteligencja, dostępna przede wszystkim w sieci, coraz lepiej tworzy spreparowane treści, które stają się trudne do odróżnienia. Problemem stają się więc ilość i jakość wiadomości do nas docierających.
By przeanalizować wpływ internetu, trzeba porównać stan wolności słowa przed jego erą, czyli w erze mediów tradycyjnych. Najtrafniej posłużyć się przykładem amerykańskim dla zobrazowania problemu. Dwudziesty wiek to złote czasy dla amerykańskich mediów, przede wszystkim gazet. Nieprzerwane wzrosty sprzedaży prasowych tytułów. Wykładniczy wzrost zysków. Struktura właścicielska była pluralistyczna, mediom zależało na obiektywizmie, bo przy niewielkim napływie informacji kłamstwo zostałoby szybko zanegowane, a wiarygodność medium podważona. Dzięki temu zostały ujawnione liczne skandale z udziałem polityków, w konsekwencji prowadząc do ich dymisji. Najsłynniejsza to afera Watergate, skutkująca ustąpieniem z urzędu prezydenta Richarda Nixona. Pozytywny wpływ na ten stan rzeczy miała też konsolidacja społeczeństwa spowodowana zimną wojną.
Koniec paradygmatu
Ta niepisana zasada mediów zaczęła się kruszyć dopiero w latach 90. XX wieku. Można zarysować trzy znaczące przemiany na rynku medialnym: wejście na rynek telewizji informacyjnych działających 24 godziny na dobę, wybór stronniczego prezentowania treści jako atrakcyjniejszego modelu finansowego i wreszcie rozwój internetu. Duża liczba widzów stacji zwiększa jej atrakcyjność dla reklamodawców. Telewizje stosują więc sztuczki mające na celu jak najdłuższe utrzymanie widza przy ekranie – jak choćby metoda polegająca na kończeniu programu poprzez zaproszenie na kolejny program. U odbiorców wywołuje to wrażenie, że ważne wiadomości jeszcze się nie skończyły i zachęca do dalszego oglądania. Inna strategia to pokazywanie wydarzeń wywołujących silne emocje i bazowanie na sensacji. Powoduje to napływ fali informacji, których nie da się przyswoić. Media zrozumiały również, że bycie bezstronnym może się nie opłacać. Widać to szczególnie w przekazach kanałów politycznych. Ludzie lubią oglądać to, z czym się zgadzają. Prowadzi to do zsubiektywizowania przekazu w celu budowania lojalnej niszy odbiorców, która zapewni stały zysk.
Czytaj więcej
UE będzie miała prawo chroniące wolność słowa – wynika z projektu rozporządzenia, który ma być oficjalnie przedstawiony w piątek.
Fox News i CNN w Stanach wybrały ową strategię. Jest to swoiste kreowanie baniek informacyjnych. Ludzie pozyskują w nich tylko wiadomości, które chce przekazać im nadawca. Prowadzi to w konsekwencji do polaryzacji, ponieważ widzom pokazywany jest skrajnie różny obraz świata. Wzrastająca rola internetu wywarła największy wpływ na sposób odbierania informacji. Odebrał on wielu użytkowników tradycyjnym mediom, co zagroziło ich finansowej niezależności i znacząco utrudniło inwestowanie w rzetelne dziennikarstwo. Zachęciło to media do subiektywizacji przekazu. Media społecznościowe wykorzystują dane wprowadzane do nich przez użytkowników i pliki cookie do profilowania użytkowników i pokazywania im treści dopasowanych do nich. Gdy różnym grupom społecznym wyświetlane są konkretne wiadomości, a inne nie, prowadzi to do nieuchronnej atomizacji i polaryzacji społeczeństwa. Najnowszym zagrożeniem internetu jest spopularyzowanie użycia i udoskonalenie sztucznej inteligencji.