Franciszek Toboła: W niewoli oglądalności ginie dążenie do prawdy

Media zrozumiały, że bycie bezstronnym może się nie opłacać. Widać to w przekazach kanałów politycznych. Ludzie lubią oglądać to, z czym się zgadzają.

Publikacja: 25.07.2023 02:00

Franciszek Toboła: W niewoli oglądalności ginie dążenie do prawdy

Foto: Adobe Stock

Konstytucyjna wolność słowa składa się z trzech powiązanych ze sobą wolności: wyrażania swych poglądów, pozyskiwania informacji oraz rozpowszechniania informacji. Te wolności zazwyczaj się dopełniają. W związku z rozpowszechnieniem się internetu wolność do rozpowszechniania informacji może jednak wpływać negatywnie na wolność pozyskiwania informacji, poprzez zalewanie użytkowników sieci wiadomościami nieprawdziwymi lub sfałszowanymi. Sztuczna inteligencja, dostępna przede wszystkim w sieci, coraz lepiej tworzy spreparowane treści, które stają się trudne do odróżnienia. Problemem stają się więc ilość i jakość wiadomości do nas docierających.

By przeanalizować wpływ internetu, trzeba porównać stan wolności słowa przed jego erą, czyli w erze mediów tradycyjnych. Najtrafniej posłużyć się przykładem amerykańskim dla zobrazowania problemu. Dwudziesty wiek to złote czasy dla amerykańskich mediów, przede wszystkim gazet. Nieprzerwane wzrosty sprzedaży prasowych tytułów. Wykładniczy wzrost zysków. Struktura właścicielska była pluralistyczna, mediom zależało na obiektywizmie, bo przy niewielkim napływie informacji kłamstwo zostałoby szybko zanegowane, a wiarygodność medium podważona. Dzięki temu zostały ujawnione liczne skandale z udziałem polityków, w konsekwencji prowadząc do ich dymisji. Najsłynniejsza to afera Watergate, skutkująca ustąpieniem z urzędu prezydenta Richarda Nixona. Pozytywny wpływ na ten stan rzeczy miała też konsolidacja społeczeństwa spowodowana zimną wojną.

Koniec paradygmatu

Ta niepisana zasada mediów zaczęła się kruszyć dopiero w latach 90. XX wieku. Można zarysować trzy znaczące przemiany na rynku medialnym: wejście na rynek telewizji informacyjnych działających 24 godziny na dobę, wybór stronniczego prezentowania treści jako atrakcyjniejszego modelu finansowego i wreszcie rozwój internetu. Duża liczba widzów stacji zwiększa jej atrakcyjność dla reklamodawców. Telewizje stosują więc sztuczki mające na celu jak najdłuższe utrzymanie widza przy ekranie – jak choćby metoda polegająca na kończeniu programu poprzez zaproszenie na kolejny program. U odbiorców wywołuje to wrażenie, że ważne wiadomości jeszcze się nie skończyły i zachęca do dalszego oglądania. Inna strategia to pokazywanie wydarzeń wywołujących silne emocje i bazowanie na sensacji. Powoduje to napływ fali informacji, których nie da się przyswoić. Media zrozumiały również, że bycie bezstronnym może się nie opłacać. Widać to szczególnie w przekazach kanałów politycznych. Ludzie lubią oglądać to, z czym się zgadzają. Prowadzi to do zsubiektywizowania przekazu w celu budowania lojalnej niszy odbiorców, która zapewni stały zysk.

Czytaj więcej

W obronie mediów

Fox News i CNN w Stanach wybrały ową strategię. Jest to swoiste kreowanie baniek informacyjnych. Ludzie pozyskują w nich tylko wiadomości, które chce przekazać im nadawca. Prowadzi to w konsekwencji do polaryzacji, ponieważ widzom pokazywany jest skrajnie różny obraz świata. Wzrastająca rola internetu wywarła największy wpływ na sposób odbierania informacji. Odebrał on wielu użytkowników tradycyjnym mediom, co zagroziło ich finansowej niezależności i znacząco utrudniło inwestowanie w rzetelne dziennikarstwo. Zachęciło to media do subiektywizacji przekazu. Media społecznościowe wykorzystują dane wprowadzane do nich przez użytkowników i pliki cookie do profilowania użytkowników i pokazywania im treści dopasowanych do nich. Gdy różnym grupom społecznym wyświetlane są konkretne wiadomości, a inne nie, prowadzi to do nieuchronnej atomizacji i polaryzacji społeczeństwa. Najnowszym zagrożeniem internetu jest spopularyzowanie użycia i udoskonalenie sztucznej inteligencji.

W 2018 r. internet obiegło nagranie Baracka Obamy obrażającego prezydenta Donalda Trumpa. Był to jednak tylko filmik wykreowany przez amerykańskiego komika Jordana Peele’a za pomocą sztucznej inteligencji pokazujący niebezpieczeństwa związane z rozwojem technologii. Bardziej niebezpieczne było rozpowszechnienie spreparowanych zdjęć pokazujących rzekome brutalne aresztowanie Donalda Trumpa.

Bańki i polaryzacja

Przy coraz większej polaryzacji Amerykanów trudno przewidzieć konsekwencję takich wydarzeń. Prowadzi to również do zwiększenia niepewności, czy autentyczne są treści w internecie, ponieważ niektóre fałszywe materiały stworzone przez AI są trudne do rozróżnienia.

Sytuacji nie poprawia rozwój chat botów potrafiących pisać różne odpowiedzi na pytania zadane przez użytkownika. Jest to technologia niedoskonała, popełniająca błędy, jednak w niedalekiej przyszłości możliwe będzie szybkie otrzymywanie coraz bardziej skomplikowanych tekstów. Ten system będzie mógł zostać wykorzystany do kreacji potężnych ilości wiadomości, których rzetelność ciężko sprawdzić.

Wspólna odpowiedzialność za dynamiczny wzrost popularności internetu ma negatywny wpływ na wolność pozyskiwania informacji. Platformy zaczynają rozumieć to zagrożenie i podejmują pewne kroki.

Instagram wprowadził opcję ,,oflagowania’’ materiałów, które użytkownicy uważają za fałszywe. Są one później sprawdzane przez partnerów serwisu. Podobne działania przedsięwzięły Facebook czy Twitter. Państwo ma tu ograniczone pole działania. Zakaz rozpowszechniania nieprawdziwych wiadomości jest bardzo trudny do wyegzekwowania. Truizmem jest stwierdzenie, iż system edukacji nie nadąża za dynamiczną zmianą społeczną. Powinniśmy jednak dążyć do zmian w nauczaniu krytycznego myślenia i rozpoznawaniu technik manipulacji i erystyki. Internet spowodował zmiany, które mogą niedługo wymusić działania mediów i polityków. Nie wiadomo jednak, czy ci ostatni będą w stanie wznieść się ponad swój interes, a mają go w rzeczywistości, w której trudno rozróżnić, co jest prawdziwe, a co nie.

Autor jest studentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, laureatem skierowanego do studentów konkursu „Rz” na najlepszy artykuł o wolności słowa i jej granicach w dobie internetu

Konstytucyjna wolność słowa składa się z trzech powiązanych ze sobą wolności: wyrażania swych poglądów, pozyskiwania informacji oraz rozpowszechniania informacji. Te wolności zazwyczaj się dopełniają. W związku z rozpowszechnieniem się internetu wolność do rozpowszechniania informacji może jednak wpływać negatywnie na wolność pozyskiwania informacji, poprzez zalewanie użytkowników sieci wiadomościami nieprawdziwymi lub sfałszowanymi. Sztuczna inteligencja, dostępna przede wszystkim w sieci, coraz lepiej tworzy spreparowane treści, które stają się trudne do odróżnienia. Problemem stają się więc ilość i jakość wiadomości do nas docierających.

Pozostało 90% artykułu
Rzecz o prawie
Małecki: Czy Łukasz Ż. może odpowiadać za usiłowanie zabójstwa?
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa