Zofia Brzezińska: Korona to coś więcej niż złoto i klejnoty

Obowiązkiem monarchy nie jest jedynie uśmiechać się i ładnie wyglądać.

Publikacja: 20.09.2022 10:02

Zofia Brzezińska: Korona to coś więcej niż złoto i klejnoty

Foto: PAP

Chociaż Wielka Brytania pożegnała najdłużej panującą w historii monarchinię, nic nie wskazuje, by miała rozstać się też ze swoim scementowanym wiekami tradycji ustrojem i prawodawstwem.

Jest to system unikatowy w skali europejskiej, bez wątpienia stanowiący znaczną część dziedzictwa narodowego i kulturowego Wielkiej Brytanii. Charakterystyczny, oparty na prawie precedensowym common law, funkcjonuje w prawie wszystkich państwach anglosaskich. Aż trudno uwierzyć, że tak powszechny system zdołał efektywnie przetrwać, gdy nie jest oparty na żadnej jednolitej ustawie zasadniczej. Jako prawo konstytucyjne w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej występuje jedynie zbiór ustaw pochodzących z różnych okresów historycznych, zebranych i opublikowanych jako „Podstawowe ustawy ustrojowe Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej”.

Czytaj więcej

Anna Nowacka-Isaksson: Strachliwie wobec monarchy

Pomniki prawa

Pierwszym, wymienionym w tym dostojnym pakiecie jest dokument pochodzący… z XIII wieku! Wielka Karta Wolności i Swobód, znana jako Magna Carta Libertatum, została wydana w 1215 r. przez króla Jana bez Ziemi. Jej główną rolą było zapewnienie możnowładcom oraz duchowieństwu licznych przywilejów oraz ograniczenie władzy królewskiej. Średniowieczny tekst rozpoczynał się pompatycznym zwrotem: „Po pierwsze, przyznaliśmy wobec Boga, a poprzez tę naszą kartę potwierdziliśmy, w imieniu naszym i naszych następców po wsze czasy, że kościół Anglii jest wolny, a jego wszystkie prawa i wolności są nienaruszalne. Przyznaliśmy także i daliśmy wszystkim wolnym ludziom naszego królestwa, po wsze czasy w imieniu naszym i naszych następców, te wolności podpisane, aby dysponowali oni nimi oni i ich następcy wobec nas i naszych następców po wsze czasy”. Musieli sobie mocno Anglicy wziąć go do serca, gdyż do tej pory ten dokument stanowi fundament tak hołubionych przez nich podstawowych ustaw ustrojowych.

Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że jest to dokument kluczowy nie tylko w historii brytyjskiej, ale też w całej historii prawodawstwa. Zaliczana do tak zwanych pomników prawa, Magna Carta po raz pierwszy w średniowiecznej epoce poświadczyła, że co prawda król jest pomazańcem bożym, ale posiada on nie tylko same przywileje i prawa. Ciążą na nim również obowiązki względem poddanych. Z kolei ludowi przyznała prawo do upominania się u władcy o respektowanie swoich praw. Obecnie ten historyczny akt prawny jest przechowywany w Katedrze w Salisbury.

Następnym aktem prawnym, który znacząco przyczynił się do uformowania i utrwalenia brytyjskiego systemu prawnego, była karta Bill of Rights z 1689 r., występująca też pod nazwą Patronat Korony. Ten owoc rewolucji angielskiej z lat 1688–1689 powierzał tron Anglii Marii II Stuart i Wilhelmowi III Orańskiemu. Przede wszystkim jednak rozstrzygał podstawowe kwestie ustrojowe, a zwłaszcza relacje między Koroną a parlamentem. Zakazywał królowi zawieszania obowiązujących ustaw, utrzymywania stałej armii w okresie pokoju oraz nakładania podatków bez zgody parlamentu. Gwarantował też swobodę debat w parlamencie, prawo protestanckich mieszkańców do posiadania broni oraz uniemożliwiał sprawowanie władzy królewskiej przez katolika. Oczywiście, likwidował definitywnie sądy kościelne.

Również ta karta została opatrzona wstępem o imponującej długości, który przypominał każdemu monarsze, jaka jest jego rola w porządku ustrojowym państwa. Dokument ten był na tyle postępowy i prospołeczny, że zezwalał nawet poddanym wręczać królowi petycje o dowolnej treści, za które ten nie mógł ich ukarać. Biorąc pod uwagę te wszystkie okoliczności, można skonkludować, że już w XVII w. Anglia była przez moment bliska likwidacji instytucji monarchii, ale tej ostatecznie udało się przetrwać.

Skuteczna blokada

Pomimo że Bill of Rights dość szczegółowo regulowała kwestie sukcesji tronu, okazała się niewystarczająca.

W 1700 r. powołano do życia ustawę o następstwie tronu (Act of Settlement), która – zgodnie z deklaracją jej autorów – miała „zwiększyć ograniczenia Korony i lepiej zabezpieczać prawa oraz wolności poddanych”. Akt ten jeszcze raz, z całą mocą podkreślał niedopuszczalność przejęcia władzy w Anglii przez katolików: „Każdy, kto ma lub może przyjąć, lub odziedziczyć wspomnianą koronę na podstawie niniejszej ustawy, a kto pojedna się z biskupstwem lub Kościołem rzymskim, lub pozostanie we wspólnocie z nim, lub wyznawać będzie religię papistyczną, lub poślubi papistę, podlega takim wyłączeniom zdolności, jakie w takich przypadkach przewiduje, zarządza i ustanawia przytoczona ustawa”.

Warto zauważyć, że Karta Praw z 1689 r. oraz ustawa o następstwie tronu z 1700 r. to de facto jedyne przepisy konstytucyjne, które bezpośrednio poruszają temat prerogatyw króla. A są one większe, niż zdajemy sobie sprawę.

Chociaż panuje powszechne przekonanie, że główną rolą brytyjskiego króla w XXI w. jest eleganckie reprezentowanie kraju, to jest to opinia nieco mijająca się z prawdą. W rzeczywistości król może pozwolić sobie na znacznie więcej. Może w każdej chwili odmówić złożenia podpisu pod dowolną ustawą uchwaloną przez parlament, tym samym skutecznie blokując dalszy proces ustawodawczy. Taka decyzja monarchy – którą ten może podjąć, nikomu się z niej nie tłumacząc – oznacza jednoznaczne odrzucenie ustawy, niepodlegające już żadnym dyskusjom i ostatecznie kończące „karierę” aktu prawnego. Ponadto, co może jest szczególnie istotne przy obecnej niepewnej sytuacji geopolitycznej w Europie, monarcha może mianować lub odwoływać dowódców wojskowych według własnego uznania – w końcu jest on przecież zwierzchnikiem sił zbrojnych.

Nic też nie stanie mu na przeszkodzie, jeśli postanowi odmówić mianowania nowego premiera.

Przestrzeń dla innych

Skąd zatem wzięło się to zaskakujące przekonanie, że jedynym obowiązkiem monarchy jest uśmiechać się i ładnie wyglądać? Prawdopodobnie dużą rolę odegrały tu liczne, krępujące konserwatywne brytyjskie społeczeństwo konwenanse oraz precedensy historyczne, w których najistotniejsza okazywała się jednak wola parlamentu. To właśnie na tym tle Elżbieta II, a wcześniej jej poprzednicy świadomie ograniczali swoją władzę, w ten sposób dając przestrzeń innym, reprezentującym ich poddanych organom państwowym.

Czy taki system się sprawdza? Nie brakuje głosów, które zarzucają systemowi angielskiej monarchii swoisty archaizm, niepraktyczność i nieekonomiczność. Patrząc jednak na sceny rozgrywające się w pogrążonej w żałobie Wielkiej Brytanii, trudno wątpić w to, że jej mieszkańcy szczerze kochają swoją monarchię i nie wyobrażają sobie innego systemu polityczno-prawnego.

Jak długo zatem będą istnieli ludzie z własnej woli posłuszni królewskiemu majestatowi, tak długo niezwykła tradycja Wielkiej Brytanii będzie nas zadziwiać i inspirować.

Chociaż Wielka Brytania pożegnała najdłużej panującą w historii monarchinię, nic nie wskazuje, by miała rozstać się też ze swoim scementowanym wiekami tradycji ustrojem i prawodawstwem.

Jest to system unikatowy w skali europejskiej, bez wątpienia stanowiący znaczną część dziedzictwa narodowego i kulturowego Wielkiej Brytanii. Charakterystyczny, oparty na prawie precedensowym common law, funkcjonuje w prawie wszystkich państwach anglosaskich. Aż trudno uwierzyć, że tak powszechny system zdołał efektywnie przetrwać, gdy nie jest oparty na żadnej jednolitej ustawie zasadniczej. Jako prawo konstytucyjne w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej występuje jedynie zbiór ustaw pochodzących z różnych okresów historycznych, zebranych i opublikowanych jako „Podstawowe ustawy ustrojowe Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej”.

Pozostało 89% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?