Skończyła się epoka „postradzieckiego świata” obracającego się wokół Moskwy. Oczywiste jest już to, że Rosja nie będzie w stanie podbić Ukrainy i walczy jedynie o utrzymanie swojej obecności na okupowanych dotychczas terenach, chociażby na Krymie. Odbudowa wielkiego imperium pozostanie jedynie chorym wytworem wyobraźni i niespełnionych ambicji gospodarza Kremla. Władimirowi Putinowi sprawy posypały się też na Kaukazie Południowym, gdzie karty zaczyna rozdawać Turcja. A ostatnie przemówienie premiera Armenii w Parlamencie Europejskim sugeruje, że już niedługo jego kraj może definitywnie pożegnać się z dotychczasowym patronem – Rosją. I w Moskwie już wróżą Armenii los Ukrainy.
Patrząc na to wszystko państwa Azji Środkowej (a przede wszystkim Kazachstan, zakazujący eksportu do Rosji towarów, które mogłaby wykorzystać rosyjska armia) stały się ważnym elementem chińskiej polityki zagranicznej. Lokalni przywódcy już dawno usunęli wszystkie rosyjskie nazwy i pomniki z ulic swoich miast.
Czytaj więcej
Premier Armenii spotkał się w Hiszpanii z prezydentem Ukrainy. Porozmawiał też z liderką wolnej Białorusi. W ten sposób przełamał tabu w sterowanym przez Rosję sojuszu militarnym.
Z Władimirem Putinem Białoruś nie ma przyszłości
Wierny Rosji pozostał jedynie Aleksandr Łukaszenka. Ale na dłuższą metę Putin nie ma dla niego oferty. Nawet kraje Globalnego Południa, które utrzymują kontakty z Moskwą, nie odróżniają Białorusi od regionów Federacji Rosyjskiej. Łukaszenki nie zaproszono do Pekinu na 10-lecie chińskiego projektu „Jeden pas i jedna droga”, ale zaproszenie otrzymali np. talibowie. Białoruś straciła własną politykę zagraniczną powierzając ją resortowi Siergieja Ławrowa.