Należę do tych obywateli, którzy niepokoją się o wynik zbliżających się wyborów. W najlepsze trwa kampania wyborcza. Zaczęło ją PiS, lecz opozycja podjęła rękawicę i swe kampanie też rozwija. Ale jak wielu innych, nie jestem przekonany, że są skuteczne i mogą na tyle zmobilizować wyborców, by PiS przegrało.
Zwłaszcza chodzi mi o kampanię Koalicji Obywatelskiej, czyli głównie Platformy Obywatelskiej. Prowadzi ją Donald Tusk, którego trzeba pochwalić za czyste, szlachetne intencje powrotu do polskiej polityki i świetny pomysł uzyskania na nowo uznania Polaków poprzez bezpośrednie spotkania. Niewątpliwie ma za sobą kilka bardzo pracowitych miesięcy. Czy jednak widać coś więcej, niż tylko kampanię Tuska? Zapewne, prowadzi ją Igor Ostachowicz, który zapewniał mu w przeszłości też niezły piar. Tusk na spotkaniach mówi o swych posłach, też spotykających się z wyborcami, ale nic o tym nie wiemy. Obawiam się, że takie nachylenie kampanii może być niewystarczające, i to nawet wtedy, gdy Rafał Trzaskowski będzie występował razem z szefem PO.
Konkretny konkret
Najwyraźniej widać też zamysł kampanijny Tuska. Poza – na ogół mądrym i wyważonym, acz dosadnym atakiem na katastrofalne rządy PiS – kampania składa się z obietnic, ale obietnic szczególnych. Tusk unika odpowiedzi na pytania, które dotyczą ogólnych kwestii: jak ma wyglądać przywracanie demokracji? Jak konkretnie zamierzają powrócić do praworządności, czego nie da się osiągnąć bez zmiany Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego? I wreszcie: jak ma wyglądać ta odnowiona, demokratyczna i obywatelska Polska po wygranych przez opozycję wyborach? Takie pytanie zadał uczestnik spotkania z Tuskiem i nie dowiedział się nic na ten temat, ale natychmiast usłyszał o tym, że dla mieszkańców miasta już zaplanowano działania usprawniające życie wyborców.
Czytaj więcej
Po wyborach może nas czekać powrót rządów mniejszościowych – PiS lub opozycji.
Systematycznie w miejscowościach, gdzie odbywają się wyborcze spotkania, sypią się lokalne obietnice. Najwyraźniej twórcy kampanii Tuska doszli do wniosku, że do poparcia mają skłonić obywateli liczne obietnice konkretne, ale na poziomie lokalnym. Liczy się konkret konkretny, czyli lokalny.