– Odczuwam ogromne zaniepokojenie z powodu ilości pieniędzy zaangażowanych w ten nielegalny przemysł – powiedział Bo Mathiasen, przedstawiciel kolumbijskiego Biura Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości.
ONZ przedstawiła raport, który stwierdza, że produkcja kokainy w 2017 r. zwiększyła się w tym kraju co najmniej o 17 proc. Wytwarzana jest z liści koki uprawianej na plantacjach w kilku odległych regionach Kolumbii. W sumie – według ONZ – zajmują one już ponad 170 tys. hektarów, a z koki, która tam wyrosła, można wyprodukować ponad 1500 ton kokainy. – Zatrważające dane – skomentowała kolumbijska minister sprawiedliwości Gloria Restrepo.
Poprzedni rekord padł w 2000 r. (163 tys. ton) „za czasów prezydenta Clintona” – jak określają to amerykańskie media. Prawie cała kokaina na świecie pochodzi z Kolumbii, Peru i Boliwii – ale ponad połowę produkują właśnie w Kolumbii. A USA są jej najważniejszym odbiorcą. Do zwalczania plantacji koki Bill Clinton stworzył w końcu specjalny program „Kolumbia”, w ramach którego Bogota dostawała 400 mln dol. rocznie.
W 2016 r. rząd w Bogocie zawarł porozumienie o zakończeniu walk z lewicową partyzantką FARC. Ugrupowanie przekształciło się w ogromną mafię ochraniającą plantacje koki, laboratoria produkujące kokainę i transport narkotyków. Przez dwa lata miano nadzieję, że pokój doprowadzi też do zmniejszenia produkcji narkotyku.
„Około sześciu tysięcy złożyło broń. Pozostało kilkuset, teraz już jako zwykli bandyci. Na tereny opuszczone przez FARC wchodzą grupy kryminalne w rodzaju Narodowej Armii Wyzwolenia, Ludowej Armii Wyzwolenia czy Clan del Golfo” – przestrzegł amerykański ośrodek analityczny Stanford.