„Czy dzisiaj wykonamy badanie z seksem czy bez?” - takie pytanie usłyszała jedna z pacjentek. Nie było jedyne. Lekarz pytał o ulubione pozycje, proponował alkohol, zapłatę "w naturze" za wizytę i twierdził, że seks by jej pomógł. Kobieta jeździła do niego, bo była przekonana, że tylko on wyleczy jej chorobę.
Inna kobieta oskarżyła go o gwałt, do którego miało dojść, gdy w wieku 19 lat po raz pierwszy poszła do ginekologa. Jana K. polecały jej matka i ciocie, które od lat były jego pacjentkami. Nie zgłosiła się wtedy na policję, zrobiła to pod wpływem informacji o innych poszkodowanych.
Po jej przesłuchaniu policja zatrzymała ginekologa. Jednak niedługo potem wyszedł na wolność, gdyż wpłacił 120 tysięcy złotych poręczenia majątkowego. Nadal przyjmował pacjentki.
Czytaj więcej
NFZ nałożył 25 tys. zł kary na szpital, w którym pracuje Nicole Sochacki-Wójcicka, znana w mediach społecznościowych znana jako "Mama Ginekolog". Placówka ma zapłacić za rozliczenie z publicznych pieniędzy niezasadnej hospitalizacji influencerki.
Relacje pokrzywdzonych kobiet potwierdziła wizyta dziennikarki "Uwaga!" TVN w jego gabinecie. Lekarz skracał dystans używając sformułowań „kochanie” i „kwiatku”, szukał okazji do kontaktu fizycznego, padła również propozycja wspólnego drinka.