Szykują się zmiany w subsydiarnym akcie oskarżenia. Jak Pan dziś ocenia tę instytucję? Jest potrzebna?
Radosław Baszuk, adwokat: Instytucje prawne są takie, jaki użytek z nich robimy. Widziałem subsydiarne akty oskarżenia, które były oczywistym przykładem pieniactwa, widziałem też i takie, które doprowadziły do wyroków skazujących, choć prokurator nie widział podstaw do oskarżenia. Są zatem potrzebne. To ostatnia szansa dla pokrzywdzonego na dochodzenie sprawiedliwości, kiedy oskarżyciel publiczny nie chce skierować jego sprawy do sądu.
Po zmianie jeżeli akt oskarżenia, którego odpis został przesłany prokuratorowi, nie został wniesiony przez pokrzywdzonego, prokurator odmawia przesłania akt postępowania przygotowawczego, zawiadamiając o tym prezesa sądu. Podmiotowi, który wniósł akt oskarżenia, przysługuje zażalenie na zarządzenie prokuratora o odmowie przesłania akt postępowania przygotowawczego; właściwy do rozpoznania zażalenia jest prokurator nadrzędny. Co więcej, prokurator będzie mógł wstąpić do sprawy jako uczestnik postępowania, jeśli uzna, że wymaga tego praworządność albo interes społeczny.
Czy istnieje zagrożenie, że po tych zmianach prokurator będzie mógł blokować takie sprawy?
Przestępstwo objęte subsydiarnym aktem oskarżenia to w dalszym ciagu, pomimo wcześniejszej decyzji prokuratorskiej, przestępstwo ścigane z urzędu. Prokurator nie tylko może, ale – moim zdaniem – powinien brać udział w takim postępowaniu. Zagrożenie obstrukcji postępowania poprzez odmowę przekazania akt jest realne. Gospodarzem postępowania wywołanego subsydiarnym aktem oskarżenia jest wyłącznie sąd i tylko sąd powinien decydować czy akt oskarżenia jest uzasadniony czy nie, ale też o tym, czy złożony został przez osobę uprawnioną, czyli pokrzywdzonego. Jeżeli tak, będzie się nim zajmował, jeżeli nie, umorzy postępowanie.