Powodem skazania działacza pro life za „czyn nieprzyzwoity" z art. 141 Kodeksu wykroczeń było prezentowanie przez niego banerów pokazujących skutki aborcji. Najpierw aktywistę skazał Sąd Rejonowy we Wrocławiu, wymierzając mu karę 1,5 tys. zł grzywny. Następnie Sąd Okręgowy we Wrocławiu odstąpił od wymierzenia kary i zwolnił go z kosztów sądowych, formalnie uznając jednak jego winę.
Kasację od prawomocnego wyroku SO złożył Prokurator Generalny, który wnioskował o uniewinnienie aktywisty. Argumentował, że sądy wadliwie zinterpretowały przymiotnik "nieprzyzwoite" z treści przepisu. - Zjawisko wywołuje kontrowersje i emocje w odbiorze społecznym, ale pojawia się pytanie, czy państwo powinno reagować w formie represji karnej w takich przypadkach - podnosił przed SN prokurator Józef Gemra.
W czwartek Sąd Najwyższy przypomniał, że pojęciem "nieprzyzwoite treści" już od okresu międzywojennego obejmowane są nie tylko treści seksualne i pornograficzne, ale wszystkie, które naruszają obyczajność publiczną. Dlatego - jak uznał - orzeczenia wrocławskich sądów w tej sprawie mieszczą się w granicach prawa i dopuszczalnych ocen.
- Musimy sobie zadać pytanie, czy billboard znajdujący się w miejscu publicznym, prezentujący zakrwawiony płód, szczątki ludzkie, mieści się w regułach obyczajowych akceptowanych w naszym społeczeństwie? Czy publiczne prezentowanie zwłok człowieka, szczątków ludzkich jest obyczajowo akceptowalne? - pytał w uzasadnieniu czwartkowego orzeczenia SN sędzia Waldemar Płóciennik cytowany przez Polską Agencję Prasową.
Zwrócił uwagę, że aktywiści zabiegają o szacunek dla nienarodzonego, a jednocześnie "rozmijają się z tym szacunkiem przez taką publiczną prezentację".