286 gości Uzdrowiska Ciechocinek spędziło pół turnusu w izolacji, gdy okazało się, że jedna z kuracjuszek jest zakażona koronawirusem. Koszty pobytu sanatorium wzięło na siebie, licząc na zwrot od wojewody, który według prawa jest odpowiedzialny za organizację miejsca kwarantanny. Sęk w tym, że polecenie organizacji kwarantanny w obiekcie sanatoryjnym wydał nie wojewoda kujawsko-pomorski, ale powiatowa inspektor sanitarna, w dodatku ustnie. A sanepid nie ma instrumentów finansowych, by płacić za izolowanie zakażonych.
Kosztów blisko dziesięciodniowego pobytu odizolowanych nie ma obowiązku pokryć także NFZ, który płaci tylko za świadczenia uzdrowiskowe. A te ustały 20 sierpnia, kiedy do zarządu Uzdrowiska Ciechocinek dotarła informacja o dodatnim wyniku testu na Covid-19 u kuracjuszki, która trafiła do szpitala w wyniku dolegliwości gastrycznych.
Czytaj też: Sanatoria nie wiedzą, jak rozliczać kuracjuszy
– Sytuacja jest patowa – przyznaje Marcin Zajączkowski, prawnik i prezes uzdrowiska. – Przepisy nie przewidziały takiej sytuacji i z perspektywy czasu wygląda to tak, jakbym sam podjął decyzję o zorganizowaniu kwarantanny w sanatorium. Nie dostałem bowiem formalnego polecenia na piśmie od wojewody, ale tylko ustne od powiatowej inspektor sanitarnej. W dodatku nie pociąga ono za sobą finansowania, bo nie istnieje mechanizm finansowania przez sanepid. Tymczasem kwarantanna kosztowała nas ok. 250 tys. zł – mówi i dodaje, że spółka nie może sobie pozwolić na to, by wyręczać państwo w obowiązkach wobec obywateli.
W Urzędzie Miasta Ciechocinek słyszymy, że decyzja o skierowaniu wszystkich pacjentów na kwarantannę w obiekcie sanatoryjnym była nierozsądna, bo bez umowy podpisanej z przedstawicielem wojewody taką kwarantannę trudno uznać za do końca legalną.