– Połowa z nich nadal będzie czekać na zakażonych – zastrzega rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz i przekonuje, że weekendowy szczyt liczby stwierdzonych zakażeń to efekt przesiewowego testowania mieszkańców Śląska, którzy mogli mieć styczność z zakażonymi z tamtejszego ogniska. – Na 576 zakażonych w sobotę ze Śląska pochodzi 350 osób, a na 575 pozytywnych wyników z niedzieli 325 stwierdzono na Śląsku. W tym czasie dostępność łóżek w szpitalach nie zmieniła się w ogóle, a na Śląsku wolnych jest 61 proc. łóżek covidowych i 88 proc. respiratorów – uspokaja.
Nie przekonuje to ekspertów.
– Mamy fazę pełzającej pandemii i będą wybuchać ogniska jak te na Śląsku. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że zezwolono na imprezy masowe, mecze i wesela, może się okazać, że ich skala będzie większa niż w kopalniach. Decyzja o likwidacji nawet połowy łóżek covidowych powinna być podejmowana z rozwagą – uważa dr Marcin Pakulski, były prezes NFZ.
Nie ma rezerw
Dr Konstanty Szułdrzyński, kierownik Centrum Terapii Pozaustrojowych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, zauważa, że już dziś niektóre szpitale jednoimienne są przeciążone. W jego szpitalu obłożenie w stosunku do najgorętszego okresu po Wielkanocy spadło o dwie trzecie (dziś jest 65 pacjentów z Covid-19, w kwietniu było 200), ale w innych częściach kraju szpitale są przeciążone. – Z tego punktu widzenia likwidacja szpitali covidowych mogła być przedwczesna. Z drugiej strony Polacy nie przestali chorować na nowotwory, cukrzycę czy na serce, a część z nich wymaga hospitalizacji. A system nie dysponuje żadnymi rezerwami – zauważa.
Jego słowa potwierdzają wyniki najnowszego badania Fundacji Alivia, zgodnie z którym co piąta placówka onkologiczna nie prowadziła w maju zapisów na badania, a u co trzeciej w ogóle je odwołano.
Dr Krzysztof Hałabuz, prezes Porozumienia Chirurgów Skalpel, uważa, że jeżeli szpital covidowy ma obłożenie na poziomie kilkunastu procent, można podjąć decyzję o jego likwidacji, ale w okolicznych szpitalach powinno się wydzielić specjalne oddziały dla pacjentów z koronawirusem.
prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej
Dotąd karne i zdyscyplinowane społeczeństwo euforycznie zareagowało na zniesienie obostrzeń, co przełożyło się na wzrost zakażeń. Ostatni weekend pokazał, że sytuacja wypłaszczania się krzywej zachorowań może się w każdej chwili odwrócić i sytuacja o wygaszaniu jednoimiennych szpitali zakaźnych mogła okazać się pochopna. Uważam, że o likwidacji szpitali covidowych powinny decydować zespoły kryzysowe pod przewodnictwem wojewody przy uwzględnieniu zarówno sytuacji epidemiologicznej, jak i faktu, że puste łóżko w szpitalu jednoimiennym to koszt nie tylko finansowy, ale i zdrowotny, bo z niewykorzystanego miejsca mógłby przecież skorzystać pacjent bez Covid-19, ale za to z inną chorobą wymagającą hospitalizacji. Dlatego wygaszając szpitale jednoimienne, należy mieć w głowie, że sytuacja w każdej chwili może się odwrócić, a w najbliższym czasie mogą wybuchać kolejne ogniska zakażenia.