„W całym szpitalu nie mamy worków na zwłoki!!! 2 zmarłych czeka na korytarzu na SORze. Udostępnij to gdzieś, proszę" – napisał do dziennikarki „Rzeczpospolitej" lekarz dyżurujący w dużym szpitalu wojewódzkim w centralnej Polsce. I dodał, że tak źle jeszcze nie było.
Podobne sygnały dochodzą z całej Polski. - Brakuje wielu rzeczy potrzebnych do leczenia tak dużej liczby chorych, głównie środków ochrony osobistej – mówi Renata Florek-Szymańska, chirurg ogólny i naczyniowy z Porozumienia Chirurgów „Skalpel". – Jak alarmują koledzy z wielu szpitali, fartuchy do operacji, które kiedyś dostawało się według potrzeby, teraz są wydzielane. Brakuje także maseczek FP2 – niektóre oddziały dostają po jednym opakowaniu na miesiąc – dodaje.
Czytaj także: Adam Bodnar: jesteśmy o krok od "narodowego umierania"
Podobne sygnały docierają również do Porozumienia Rezydentów. - Poza niedoborami, o których słyszmy od pierwszej fali pandemii, dotyczących środków ochrony indywidualnej czy infrastruktury, takiej jak śluzy, coraz częściej brakuje tlenu niezbędnego do leczenia pacjentów. Jak zawsze, problemem jest niedostateczne finansowanie i na przykład Szpital im. Jana Pawła w Krakowie prosi o datki na zakup sprzętu do wysokoprzepływowej terapii tlenem, na który go nie stać. Ale nie ma także produktów podstawowych. W jednej z placówek zabrakło jednorazowych ubrań, które zakłada się pod kombinezon ochronny, i personel nakładał je na bieliznę – mówi Piotr Pisula z Porozumienia Rezydentów.