Z najnowszych danych ZUS wynika, że w zeszłym roku na emeryturę przeszło 293 tys. osób, z czego 62 proc. złożyło wniosek o to świadczenie dokładnie w wieku emerytalnym, prawie 25 proc. w ciągu roku od jego osiągnięcia, a pozostałe 13 proc. wstrzymało się z taką decyzją co najmniej rok od nabycia uprawnień. Taką decyzję o dłuższej pracy znacznie częściej podejmują kobiety niż mężczyźni. Powód jest oczywisty. Wcześniejsze o pięć lat przejście na emeryturę oznacza dla nich znacznie niższe świadczenie. Oznacza to też, że utrzymuje się trend z poprzednich lat i już około 100 tys. osób rocznie wstrzymuje się z decyzją o przejściu na emeryturę, dzięki czemu zyskują wyższe świadczenie.
Czytaj także:
Nowi emeryci dostaną więcej z ZUS przez wzrost liczby zgonów na Covid-19
Pomogli pracodawcy
Z tych danych wynika także, że przedsiębiorcy dotknięci kryzysem ekonomicznym wywołanym przez pandemię koronawirusa nie zwalniali z pracy osób, które osiągnęły wiek emerytalny, choć zgodnie z przepisami jest to możliwe, np. w czasie zwolnień grupowych. Tacy pracownicy, w razie rozwiązania umowy mają bowiem źródło utrzymania w postaci świadczenia z ZUS.
– Nie spełniły się najczarniejsze scenariusze z początku epidemii, że osoby z uprawnieniem do emerytury będą wybierane w pierwszej kolejności do zwolnienia – komentuje Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. – Biorąc pod uwagę stosunkowo niewielki wzrost bezrobocia i utrzymującą się na stałym poziomie liczbę cudzoziemców pracujących w Polsce, można dojść do wniosku, że epidemia nie wywarła tak negatywnego wpływu na polski rynek pracy, jak spodziewało się wielu ekonomistów.