Dwieście złotych – to maksymalna kwota, jaką miesięcznie poseł będzie mógł przeznaczyć na „wydatki związane z zakupem usługi ochrony lokali biur poselskich utworzonych przez posła oraz osób przebywających w tych biurach”. Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że 21 marca zarządzenie w tej sprawie wydał marszałek Sejmu Marek Kuchciński.
Oznacza to, że zmienił swoje zarządzenie podpisane dwa tygodnie wcześniej, gdzie ustalił kwotę „nie wyższą niż dwa tysiące złotych miesięcznie”. Skąd nagła zmiana decyzji i aż dziesięciokrotne obniżenie pułapu wydatków? Spytaliśmy o to Centrum Informacyjne Sejmu, ale nie dostaliśmy odpowiedzi.
– To pokazuje, że presja ma sens. Gdyby były mocne argumenty „za”, pan marszałek nie zmieniłby zdania – uważa rzecznik PSL Jakub Stefaniak. To on nagłośnił kwotę z pierwszego z zarządzeń, podkreślając, że na ochronę biur może iść rocznie nawet 11 mln zł.
Centrum Informacyjne Sejmu odpowiadało, że ostateczne koszty mogą okazać się nawet kilkanaście razy niższe od wyliczeń PSL, zakładających, że każdy poseł wykupi usługę za maksymalną kwotę. Dodawało, że wprowadzenie dla posłów zwrotu kosztów jest konieczne „w związku z powtarzającymi się incydentami chuligańskimi oraz atakami na biura poselskie”.
A ich rzeczywiście wydaje się więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Przykłady? W lipcu ubiegłego roku do opolskiego biura posła PO Tomasz Kostusia wtargnął mężczyzna, który odgrażał się, że zrobi maczetą porządek z PO. – Okazało się, że ten pan jest niezrównoważony psychicznie, a w tej chwili przebywa na leczeniu – mówi nam Tomasz Kostuś.