Pełnomocnik rządu do spraw Polonii i Polaków za granicą – tak nazywa się najnowsze stanowisko, które powstanie w rządzie. Z wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów wynika, że nad powołaniem pełnomocnika pracuje Michał Dworczyk, szef Kancelarii Premiera i minister bez teki. Robi to w błyskawicznym tempie. Rozporządzenie ma być przyjęte w czwartym kwartale 2019 roku, czyli w praktyce w ciągu dwóch tygodni. Nasi rozmówcy w PiS mówią, że to początek zmian mających na celu odebranie Senatowi kompetencji w dziedzinie Polonii.
Wyższa izba parlamentu sprawami wychodźstwa zajmowała się już w okresie międzywojennym, począwszy od 1929 roku. Gdy po upadku komunizmu odrodził się Senat, na powrót przejął dawne kompetencje, a przy marszałku powstała Polonijna Rada Konsultacyjna. Dlaczego miałby przestać zajmować się Polonią? Powodem jest to, że od październikowych wyborów rządzi nim opozycja.
Miliony do wzięcia
W rzeczywistości gra toczy się o duże pieniądze. Wydatki Senatu na Polonię od lat stale rosły, a np. w 2019 roku wynosiły łącznie 100,5 mln zł. Jak informowała w sierpniu Kancelaria Senatu, pieniądze trafiły do Polonii w 62 krajach. Największe kwoty poszły do Stowarzyszenia Wspólnota Polska (37 mln zł), Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie (32 mln zł) i Fundacji Wolność i Demokracja (9,59 mln zł).
W 2020 roku wydatki miały znów pójść w górę, do poziomu około 110 mln zł. Tak w sierpniu, czyli jeszcze za rządów PiS w izbie wyższej, ówczesny szef Kancelarii Senatu Jakub Kowalski informował członków Komisji Regulaminowej, Etyki i Spraw Senatorskich. Posiadał tę wiedzę, bo Kancelaria Senatu należy do tzw. budżetowych świętych krów. To nieliczne instytucje, które same sobie ustalają budżety. Jednak prawo do ich skorygowania ma parlament.
Zakusy PiS
Czy rzeczywiście PiS przy okazji powołania pełnomocnika odbierze Senatowi środki na Polonię?