Myśli pani, że Polska zostanie ukarana za reformę sądownictwa?
Wydaje mi się, że nie. Nie wiem jak się sprawy dalej posuną. Gdyby tak miało być, to już by się stało, gdy emocje wokół tego były większe.
Wróćmy do emocji, które jeszcze niedawno rozpalały opinię publiczną, czyli ustawę degradacyjną. Dlaczego nie została wprowadzona? Dlaczego generał Jaruzelski pozostał generałem, mimo że Antoni Macierewicz i Mariusz Błaszczaka odgrażali się, że zostaną pozbawieni?
Ze względu na weto pana prezydenta.
Można było tę ustawę, nową, w dalszym ciągu przeforsować. Prawo i Sprawiedliwość zrezygnowało z tego pomysłu.
Zrezygnowało, chociaż pojawiały się głosy, że nie będzie ustawy, a będzie uchwała, co jest inaczej traktowane. Potem słyszałam o tym, że będzie zapis mówiący o tym, że generał LWP...
Wcześniej słyszeliśmy, że wrona orła nie pokona...
W każdym razie. Pan pozwoli, że pominę...
... Słowa Mariusza Błaszczaka z mównicy sejmowej.
W każdym razie można powiedzieć według pana Błaszczaka ta wrona jednak pokonała orła i to ręką pana prezydenta, który zawetował, co oczywiście jest nieprawdą. W tej chwili rzeczy, które dzieją się z wojskiem to jest rzeczywiście zawieszenie, bo może wejdzie to jako uchwała, ale co się dzieje. Dzieję się to, że w Sejmie jest i są prace nad ustawą nr 1105 zmniejszającą emerytury w sposób drastyczny. List do pana prezydenta został już wysłany przez pana płk. Marka Bielca ze związku Żołnierzy Wojska Polskiego. Zobaczymy, czy będziemy tutaj działać. Myślę, że to, że ja też się zdecydowałam, nie tylko ze względów rodzinnych i moich sentymentów do wojska, ale wojsko jest największą grupą zawodową, która nie posiada swoich związków zawodowych. Policja ma, straż ma kilka, a wojsko nie ma. Wojsko jest takim wielkim niemową.
Monika Jaruzelska będzie rzecznikiem uciśnionych w wojsku?
Nie wiem, czy będę rzecznikiem. Teraz walczę w sprawie kilku spraw, które są. Nie chciałabym, by była to grupa, która jest szykanowana.
Nie ma pani obaw, że swoim nazwiskiem może pani tej grupie zaszkodzić?
Gdybym widziała wielu chętnych, którzy chcą pomagać, a mają nazwiska rozpoznawalne, to na pewno bym nie wychodziła przed szereg. To nie jest mój pomysł, by robić karierę. Zawodowo jestem dość spełniona, więc występuje raczej w roli kogoś, kto może pomóc. Bardzo będę szczęśliwa, jeśli pewne sprawy zostaną załatwione, a ja będę mogła z tego zrezygnować. Pojawiają się głosy, że coraz więcej generałów chce wojska bronić. Udało nam się na środowisko wojskowe.
Co z odebraniem domu pani rodziców? Odebraniem pani tego domu? Jeszcze niedawno politycy PiS zapowiadali, że ten dom będzie odebrany, może w związku z reprywatyzacją.
Nikt nie zapowiadał, że będzie odebrany...
Byli radni PiS...
Radny nawoływał mnie do oddania. Nie wiem, czy czekać. Papiery tej sprawy trafiły do komisji pana ministra Jakiego. Jeżeli zdążył już je przejrzeć, to wie, że sprawa jest zupełnie czysta. Tam jest przede wszystkim najważniejszy dokument, który świadczy o obiektywizmie całej tej sprawy - dokument z 1965 roku amerykańskiej komisji odszkodowawczej. Pierwszym właścicielom, którzy wzięli dwa kredyty na ten domu w 1938 roku, jeden na 34 lata, drugi na 25 lat i nie wpłacili żadnej z rat, musieli to zrobić w Banku Gospodarstwa Krajowego, który do tej pory istnieje, czyli są te wszystkie zapisy. Ta sprawa tyle lat się ciągnie, bo jest oczywista. Na pewno dawni właściciele się w grobach przekręcają, gdy widzą, co robią potomkowie. Amerykańska komisja odmówiła już potomkom roszczeń za ten dom, bo jego wartość jest niższa niż zadłużenia. Ten dom przeszedł nie na zasadzie dekretu Bieruta, ale po prostu należał do banku, bo kredyt w ogóle nie został spłacony.
Czyli dom generała Jaruzelskiego nie zostanie odebrany, ani pani nie zamierza go oddać.
Zobaczymy, jak się sprawy potoczą. Jeżeli wszystko będzie odbywało się zgodnie z prawem, to dom należał i należy do rodziny Jaruzelskich.
Co pani zamierza z tym domem zrobić?
Tak naprawdę jeszcze nie wiem. Pomieszkuję między swoim mieszkaniem a domem. To będzie zależało od tego, jak się potoczą losy szkoły syna. Mam dużo wątpliwości. To jest pewną niewygodą, ale jeszcze nie wiem.
Dlaczego w Warszawie lewica nie ma żadnego kandydata na prezydenta?
Nie chcę tutaj mówić, bo nie jestem członkiem SLD.
Jeszcze?
Może jeszcze, może zawsze będę bezpartyjna. Nie wiem, tutaj nie chciałabym tej kwestii podnosić. SLD jest tą partią, z którą jest mi najbliżej, to jest najważniejsze. Są jakieś rozmowy, które są prowadzone, ja w tym nie uczestniczę, więc za bardzo nie wiem. Wiem, że pojawiała się kandydatura pana Andrzeja Celińskiego, pojawiała się kandydatura Katarzyny Piekarskiej.
Monika Jaruzelska nie będzie kandydować na prezydenta Warszawy?
Absolutnie nie mam kompetencji, by kandydować.
Kto z lewej strony miałby największe szanse?
Nie chciałabym gdybać i wchodzić w kompetencje pana Włodzimierza Czarzastego, czy też pana Adriana Zandberga.
Włodzimierze Czarzasty jest politykiem, który ponownie wprowadzi SLD do Sejmu?
Wszystkie sondaże na to wskazują. Jeżeli SLD nie zrobi poważnych błędów, to do Sejmu powinno wejść. To co w tej chwili jest i mamy to od lata, to perwersyjne rządy POPiS-u, które były zapowiadane, kiedy w szumnej szacie do urzędu Rady Ministrów jako premier z Krakowa miał pójść Jan Rokita. Paradoksalnie PiS z PO najbardziej walczą, ale oni są spleceni w takim skurczu. Wzajemnie się podtrzymują. Nie byłoby PiS-u, gdyby nie było Platformy i na odwrót. Pewne zmęczenie ludzi tymi dwoma partiami te z sprzyja temu, by jakaś trzecia siła była bardziej znacząca.
Póki nie ma trzeciej siły, w Warszawie walczą Patryk Jaki i Rafał Trzaskowski. Ma pani wrażenie, że kandydatowi PiS bardziej zależy, by zostać prezydentem?
Nie znam obu kandydatów, więc nie chce psychologicznie ich rozpatrywać. Rzeczywiście można mieć wrażenie, ale można się odwołać do powiedzeń, że prawica zawsze działa z większą determinacją.
Patryk Jaki ma większą determinację?
Ma się wrażenie, że pan minister rzeczywiście w taki sposób bardziej zdecydowany, z kolei pan Rafał Trzaskowski w sposób bardziej miękki. Trzeba pamiętać, jak wyborcy też wybierają zupełnie różne cechy. Już wcześniej było wiadomo, że pan Trzaskowski będzie kandydował, w związku z tym ta sympatia, która poszła, a tutaj trochę na zasadzie nowości, no bo pan minister Jaki od niedawna w miarę, a wszystkie te kiełbaski, które piekł to były bardzo wyraźnie. Tak naprawdę to wy, media to kształtujecie.
Dzięki tym kiełbaskom Patryk Jaki zostanie prezydentem Warszawy?
Może nie dzięki kiełbaskom. Nie wiemy, czy zostanie. Tak naprawdę to w ostatniej chwili może się coś wydarzyć. Dzisiejsze sondaże wskazują, że goni. Jak na Warszawę to ma dobry wynik, bo wiadomo, że Warszawa nie jest za PiS-em, wręcz przeciwnie.
Myśli pani, że Robert Biedroń zostanie prezydentem Polski?
Jest to możliwe. Wydaje mi się, że jednak w Polsce bardziej konserwatywnie patrzymy na różne sprawy obyczajowe.
Jeszcze nie czas na prezydenta geja?
Chyba nie o to chodzi, ze prezydenta geja. Ogromny potencjał, który ma Robert Biedroń, żeby właśnie nie mówić o tym, czy jest gejem. Życie erotyczne polityka nie powinno mieć najmniejszego znaczenia. Robert Biedroń powinien się przede wszystkim zdecydować. Nie wiem, czy kokietuje, czy po prostu nie wie. W tym momencie wykazanie się silnymi kompetencjami, pewnym programem, nie mówić tylko, że będzie "fajne państwo", no bo każdy co innego rozumie. Jeżeli za tym pójdą konkrety, to czemu nie.
Pani by chciała by Robert Biedroń zastąpił Andrzeja Dudę?
Musiałabym wiedzieć jacy są kandydaci. Robert Biedroń jako prezydent na pewno by mi nie przeszkadzał. Gdyby uznała, że jest lepszy kandydat, to na niego bym głosowała.
Ma pani dosyć tłumaczenia się ze spraw swojego ojca i w ogóle bycia rozliczaną za ojca?
Dwa czy trzy dni temu spotkałam się na wywiad z bardzo dobrym dziennikarzem, człowiekiem mądrym i wrażliwym. Tak się zakleszczyliśmy, gdy zaczął pytać i zareagował podprogrowo, jak pies Pawłowa ślinił się na myśl, że mięso będzie podane, to niektórzy dziennikarze tak reagują na moje nazwisko. Nie są w stanie wyjść poza temat stanu wojennego. Nie chodzi o to, czy ja jestem tym zmęczona. Pewnie trochę jestem, ale myślę, że jest dużo ważniejszych rzeczy bieżących. Nie opierać się na tym, co było w przeszłości. Państwo robicie to samo, dzisiaj na stronach czytałam artykuł o panu Głódziu. Ze smutkiem skonstatowałam artykuł, bo ja tylko go przejrzałam.
Gdy abp. Głódź był w Watykanie to wywiad wojskowy traktował go jako swojego informatora.
To jest insynuacja. Dla mniej uważnego czytelnika to będzie informacja, ze abp. Głódź współpracował, a z tego tekstu wynika, że nie współpracował i nie był tego świadomy. Niesmak pozostał. Z tego co wiem, to abp. Głódź, jak wielu duchownych wysokiego szczebla, działał na zasadzie dyplomacji.
Nie był agentem i nie współpracował?
Absolutnie nie.