Ukraińska Centralna Komisja Wyborcza działa jak nigdy dotąd błyskawicznie. We wtorek po południu podliczono już 99,97 proc. głosów, z których wynika, że artysta kabaretowy Wołodymyr Zełenski wygrał drugą turę wyborów prezydenckich z wynikiem 73,2 proc. głosów, czyli trzy razy więcej niż urzędujący prezydent Petro Poroszenko.
Inauguracja odbędzie się miesiąc po ogłoszeniu oficjalnych wyników. Wtedy prezydent za zgodą parlamentu będzie mógł mianować ministra obrony, szefa dyplomacji, prokuratora generalnego i szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Obsadzi swoją administrację, mianuje sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony oraz dowódców armii. Trudno uwierzyć, że były już artysta kabaretowy Zełenski, który nie ma żadnego doświadczenia w polityce, zrobi to wszystko samodzielnie.
– Na pewno będzie musiał posłuchać wielu doradców, nim podejmie decyzję, musi też zweryfikować ludzi, których mu będą podsuwać – mówi „Rzeczpospolitej" znany ukraiński analityk Sierhij Gajdaj.
Szef administracji
Decyzje kadrowe to temat, którego współpracownicy Zełenskiego starali się unikać w kampanii wyborczej. Przedstawiciel sztabu Dmytro Razumkow sugerował niedawno, że przed inauguracją prawdopodobnie nie poznamy nazwisk. Tłumaczył, że wszystko po to, by „nie narazić na niebezpieczeństwo tych ludzi". Tymczasem ukraińscy internauci w sieciach społecznościowych wróżą, że to właśnie on zostanie szefem prezydenckiej administracji. Spekulacje te są jak najbardziej prawdopodobne.
35-letni Razumkow był jeżeli nie jedyną, to na pewno najbardziej rozpoznawaną twarzą sztabu wyborczego Zełenskiego. Był nie tylko jego głównym doradcą politycznym, ale zastępował go ciągle w kontaktach z mediami, których Zełenski podczas kampanii unikał jak ognia.