„Podzielone miasto” – powiedział jeden z mieszkańców tych rejonów stolicy. W uliczkach pojawiły się barykady i zapory oddzielające miejsca zamieszkane przez muzułmanów od hinduskich.
– Przemoc ogranicza się do w sumie niewielkich rejonów Delhi, ale przypomina to początki pogromów sikhów w 1984 roku – uważa politolog i polityk Yogendra Yadav.
Wtedy, po zamordowaniu przez sikhijskich fundamentalistów premier Indiry Ghandi, w pogromach zginęło ponad 3,5 tys. sikhów. Obecnie na północno-wschodnich przedmieściach Delhi naliczono już 35 zabitych i ponad 200 rannych. Nie mniej niż jedna piąta z nich miała rany postrzałowe z broni palnej – używała jej zarówno policja przy rozpędzaniu tłumów, jak i zwalczające się grupy z obu stron.
W czwartek Organizacja Współpracy Islamskiej, grupująca 57 państw muzułmańskich, wezwała Indie, by położyły kres antymuzułmańskim wystąpieniom.
Pogromy z zaskakującą gwałtownością wybuchły już w niedzielę. Dzień wcześniej jeden z polityków rządzącej Partii Ludowej premiera Narendry Modiego, Kapril Mishra, wezwał stronników, by „zrobili porządek” z siedzącym protestem przeciw ustawie emigracyjnej. A ci zaatakowali demonstrantów.