Zjednoczone Królestwo nie jest już w Unii od 31 stycznia. Ale tylko teoretycznie. Do końca tego roku wciąż stosuje unijne regulacje, choć nie ma już wpływu na decyzje unijnej centrali. A to oznacza, że dla przedsiębiorstw i poddanych Elżbiety II tak naprawdę nic się nie zmieniło.
Kataklizm nadchodzi jednak wielkimi krokami: na 50 dni przed nowym rokiem negocjacje nad nową umową o współpracy z Unią są lesie. Co gorsza, premier w kwestii strategii, jaką powinien przyjąć w rozmowach z Brukselą, pozostaje rozdarty: iść na ostre zwarcie czy jednak postawić na kompromis.
Los Thatcher
W środę Londyn zelektryzowała wiadomość, że ze stanowiska rezygnuje rzecznik szefa rządu, Lee Cain, mimo iż Boris Johnson miał mu oferować awans na dyrektora administracji premiera. Cain był jednym z najwierniejszych towarzyszy brytyjskiego przywódcy w kampanii na rzecz wyprowadzenia kraju z Unii. Jest powszechnie uważany za zwolennika bezwzględnego odcięcia się od Wspólnoty. Czy jego dymisja oznacza więc, że Johnson postanowił pójść na poważne ustępstwa wobec kontynentu? Przez cały dzień nad Tamizą plotkowano, że jego śladem może pójść główny doradca premiera Dominic Cummings, człowiek, któremu premier zawdzięcza wielką karierę polityczną. A także David Forst, główny negocjator z Unią.
Na razie te pogłoski się nie sprawdziły. Wielu jednak uważa, że wpływ na postawę Johnsona miała wtorkowa rozmowa telefoniczna z prezydentem elektem Joe Bidenem. Brytyjczyk usłyszał w niej, że jeśli nie doprowadzi do umowy z Unią, może zapomnieć o umowie o wolnym handlu z USA, jednej z największych korzyści, jaką miał przynieść brexit. Amerykanin, którego przodkowie wywodzą się z Irlandii, ostrzegł także, że Brytyjczycy muszą pozostać wierni porozumieniu wielopiątkowemu z 1998 r. i utrzymać swobodę przekraczania granicy między Irlandią Północną i Republiką Irlandii.
Ale Johnson nie może też zapomnieć o losie, jaki spotkał w 1990 r. jego wielką poprzedniczkę – Margaret Thatcher. Jej karierę brutalnie przerwała rewolucja pałacowa zainicjowana w Partii Konserwatywnej. W grudniu ubiegłego roku Johnson poprowadził torysów do bezprecedensowego zwycięstwa wyborczego (zdobyli większość 80 deputowanych), bo przekształcił ugrupowanie w zwartą siłę zdecydowanych zwolenników brexitu. Ale dziś ta strategia się mści na Johnsonie: jeśli pójdzie na nadmierny kompromis wobec Brukseli, zostanie oskarżony o zdradę przez wielu deputowanych. I być może usunięty ze stanowiska.