– Główna metoda wpływu Rosji w Mołdawii to tępa korupcja. Przekupywanie polityków, dziennikarzy, liderów opinii publicznej, urzędników, a nawet wyborców – opisuje rosyjską kampanię w republice Waleriu Pasza z organizacji WatchDog.
Kreml podkupuje dziesiątki tysięcy ludzi przed wyborami w Mołdawii
Zdaniem think tanku Atlantic Council Kreml wydał już nad Dniestrem nie mniej niż 15 mln dolarów, byle tylko zablokować drogę Kiszyniowa do Unii Europejskiej. Podobnie szacuje mołdawska policja, ale jej chodziło o zasoby tylko jednej „siatki sponsorów”, która została rozbita. Pieniądze dawał oligarcha Ilan Szor, który uciekł do Moskwy i dostał rosyjskie obywatelstwo.
– Przede wszystkim to bezprecedensowa korupcja. Mówimy o około 130 tysiącach ludzi, którzy dostali jakieś pieniądze z Rosji. To wszystko poprzez system rosyjskich kart płatniczych Mir, tylko że one nie działają w Mołdawii – opowiada o rosyjskich metodach Andriej Kureraru, również z grupy WatchDog.
Przepychanie przyjaznych prezydentów
Podobnie jak w przypadku sąsiedniej Ukrainy, rosyjskie elity polityczne Władimira Putina od dłuższego czasu próbują wywindować Mołdawii przyjaznych sobie polityków. W Kijowie dwukrotnie był to Wiktor Janukowycz, w Kiszyniowie – były prezydent Igor Dodon. Ten ostatni zgłosił do niedzielnych wyborów byłego deputowanego i prokuratora generalnego Aleksandra Stoianogla.
Wśród dziesięciu kandydatów występujących przeciw ubiegającej się o reelekcję Mai Sandu wyróżnia się on największym poparciem. Ale sięga ono jedynie jednej trzeciej tej ilości głosów, jakie może zdobyć Sandu.