Gdyby Włodzimierz Cimoszewicz rządził w obecnych czasach, jego wypowiedź w czasie powodzi 1997 roku w żadnym stopniu nie zaszkodziłaby mu, a poparcie dla jego partii jedynie by wzrastało. Ta szokująca hipoteza jest łatwo sprawdzalna, bo obecnemu premierowi przydarzyła się wypowiedź równie niezręczna, jak słynna rada o konieczności ubezpieczania się, wypowiedziana przez szefa gabinetu SLD–PSL. Mam na myśli słowa Donalda Tuska, który uspokajał społeczeństwo zapewnieniami, iż prognozy nie są przesadnie alarmujące i nie ma powodu do paniki.
Wszystkim, którzy będą bronić premiera, przytaczając dalszy ciąg jego wypowiedzi, w której stwierdzał, że jednak jego gabinet jest przygotowany także na inne scenariusze, przypomnę, że Cimoszewicz przed ponad ćwierć wiekiem także nie ograniczył się do udzielania rad w stylu agenta ubezpieczeniowego. On również w drugiej części wypowiedzi zapewnił, że państwo pomoże wszystkim powodzianom i nie pozostaną oni bez opieki. Co zatem stało się takiego, że rząd SLD–PSL stracił (prawdopodobnie także w wyniku tych słów) władzę, a obecny rząd jest dobrze oceniany za radzenie sobie z powodzią i jeśli można coś przewidywać, to raczej wzrost poparcia dla niego, a nie spadek?
Pierwszym czynnikiem są media. W 1997 roku nie było w Polsce ani jednej telewizji całodobowej, telefony komórkowe były rzadkością, a dostęp do internetu mieli bardzo nieliczni akademicy i urzędnicy (pierwsza poczta elektroniczna zaczęła działać w naszym kraju dopiero dwa lata później). Słowa Cimoszewicza, wyrwane z kontekstu, podało kilka głównych mediów i w tej formie dotarły one do umysłów wyborców. Dotarły i się w nich zakorzeniły, bowiem żadne inne już tam nie trafiły. Większość Polaków mogła uznać, że rada o konieczności ubezpieczania się jest jedynym, co ma im do zaoferowania gabinet SLD–PSL. Gabinet niebędący zresztą ulubieńcem większości istniejących wówczas mediów, które z radością patrzyły na możliwość jego zmiany na rząd z Unią Wolności.
Czytaj więcej
Specustawa powodziowa została przyjęta przez rząd Donalda Tuska. Jak czytamy, na stu stronach poprawek zawarto przepisy mające ułatwić i uelastycznić pomoc dla terenów dotkniętych powodzią.
Jak działają bunkry informacyjne?
Dziś sytuacja jest zupełnie inna. Po pierwsze, istnieje o wiele większy pluralizm mediów. Po drugie, istnieje internet, w którym każdy może sprawdzić, co powiedział Tusk – sprawdzić, aż do końca. Po trzecie wreszcie, są media społecznościowe, w których najgłupsza nawet wypowiedź każdego polityka może być przedstawiona przez jego zwolenników, tkwiących w bunkrach informacyjnych, jako genialna i trafna. Wśród zwolenników obecnego rządu wszystko, co robią jego politycy, spotyka się z entuzjazmem i poparciem – nawet włączenie się do gry politycznej Jerzego Owsiaka, który uznał za konieczne publiczne krytykowanie prezydenta za, sensowną skądinąd, decyzję o wstrzymaniu się z wizytowaniem obszarów objętych powodzią. W grupach fanatyków PO/KO to ewidentne wyjście z roli pożytecznego działacza społecznego i wejście w rolę politycznego gracza zostało przyjęte z radością i pełnym zrozumieniem. Tak właśnie działają bunkry informacyjne, które chronią każdą władzę przed jakąkolwiek krytyką.