Korespondencja z Brukseli
Już w pierwszej kadencji przewodnicząca Komisji Europejskiej uprawiała scentralizowany, żeby nie powiedzieć autorytarny styl rządzenia. O brak kolegialności oskarżano ją nieoficjalnie, ale potem też publicznie, czego przykładem był francuski komisarz Thierry Breton.
Jej obrońcy argumentowali, że taka była konieczność. – Najpierw pandemia, potem wojna, Liczyły się czas i skuteczność. Ostatecznie kluczowe jest, czy była efektywna – mówi nieoficjalnie nasz rozmówca w KE. Ale nawet w sprawach, które nie dotyczyły wojny, czy pandemii, większość władzy była skupiona w jej gabinecie, z wielką rolą dla jego szefa Bjoerna Seiberta, z którym współpracowała jeszcze jako niemiecka minister obrony.
Doświadczenia kończącej się pierwszej kadencji von der Leyen zamierza wykorzystać w drugiej 5-latce. W sytuacji, gdy nie działa francusko-niemiecki motor UE, bo zarówno Emmanuel Macron, jak i Olaf Scholz, muszą się mierzyć z wewnętrznym kryzysem politycznym, oznacza to jeszcze większą władzę dla niemieckiej przewodniczącej.
Rezygnacja Thierry'ego Bretona. Rozczarowanie dla Francji
Przedsmak tego, jak von der Leyen zamierza rządzić Unią, daje struktura nowej KE i zakres kompetencji nowych komisarzy. To, że von der Leyen będzie silniejsza niż kiedykolwiek, można było zaobserwować już w poniedziałek, w przeddzień ogłoszenia składu nowej KE. Thierry Breton upublicznił swój list do przewodniczącej, z którego wynikało, że wycofuje swoją kandydaturę na komisarza w kolejnej kadencji wskutek jej nacisków. Miała przekonywać Macrona, żeby wycofał niepokornego Bretona i przysłał innego kandydata, a w zamian Francja może liczyć na lepszą tekę.
Czytaj więcej
Ursula von der Leyen ma we wtorek przedstawić skład nowej Komisji Europejskiej. W ostatniej chwili w nietypowych okolicznościach doszło do zmiany kandydata francuskiego.