Premier Donald Tusk w otoczeniu dwóch swoich ministrów – sprawiedliwości Adama Bodnara i szefa MSWiA oraz koordynatora służb specjalnych Tomasza Siemoniaka – przedstawił skład rządowej komisji, która ma zbadać, jaki wpływ na bezpieczeństwo wewnętrzne i interesy RP miały w ciągu ostatnich 20 lat Rosja i Białoruś. 12-osobowa komisja, jak zapewnił premier, ma być „wolna od jakichkolwiek pokus czy intencji stricte politycznych czy partyjnych” i ma przynieść „rzetelną wiedzę”, jak wyglądało i nadal wygląda zagrożenie ze strony tych państw.
Czytaj więcej
Zbliżające się wybory i kolejne tygodnie i miesiące będą rozstrzygające dla najbliższych kilku lat, jeśli nie dekad, jeśli chodzi o bezpieczeństwo naszego kraju - mówił na konferencji prasowej premier Donald Tusk.
Rzeczywiście, w przeciwieństwie do poprzedniej, upolitycznionej przez PiS komisji, osoby, które weszły w jej skład (wskazani przez ministrów rządu), to przede wszystkim pracownicy naukowi: dr Katarzyna Bąkowicz czy prof. Agnieszka Demczuk, zajmujące się dezinformacją, ale także prof. Dominika Kasprowicz z UJ, prof. Cezary Banasiński, były prezes UOKiK, dr Paweł Ceranka, zastępca dyrektora biura archiwum i zarządzania informacją MSZ, prof. Grzegorz Motyka, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego, specjalista od Ukrainy, dr Bartosz Machalica, członek kolegium IPN, prof. Adam Leszczyński, dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej, a także byli ambasadorowie RP: Tomasz Chłoń, były szef misji NATO w Moskwie, i prof. Irena Lipowicz, była rzecznik praw obywatelskich. W tym gremium znalazł się także płk Paweł Białek, szef ABW w latach 2007–2012, a więc w czasach pierwszego rządu Donalda Tuska, który obok gen. Jarosława Stróżyka, szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, i szefa komisji jest jedynym człowiekiem związanym ze służbami.
Skład komisji ds. rosyjskich wpływów został skomponowany tak, by reprezentował różne środowiska
– Skład komisji został skomponowany tak, by reprezentował różne środowiska i aby zapewnić maksymalnie pełne spojrzenie na wpływy rosyjskie i białoruskie – tłumaczył minister Adam Bodnar. Dla komisji mają pracować także eksperci, m.in. prokuratorzy w stanie spoczynku zajmujący się szpiegostwem. Premier Tusk podkreślił, że nie będzie ani komisji lex Tusk ani lex Macierewicz i w przeciwieństwie do poprzedniej komisji, którą powołał PiS, nie będzie polować na przeciwników politycznych.