W marcu przed komisją śledczą ds. afery wizowej stanął były dyrektor w MSZ Jakub Osajda. To druga osoba po byłym wiceszefie MSZ Piotrze Wawrzyku, która jesienią ubiegłego roku straciła pracę w resorcie w związku z nieprawidłowościami przy wydawaniu wiz. – Matką albo macochą wszystkich afer związanych z MSZ była ustawa o służbie zagranicznej – oświadczył.
Ustawę tę przyjęto w 2021 roku, a jednym z jej głównych efektów było upolitycznienie stanowiska ambasadora, coraz rzadziej pełnionego przez zawodowych dyplomatów. Ustawa – o czym wspominał przed komisją Osajda – wyeliminowała też możliwość przeprowadzenia inspekcji w placówkach. To ostatnie chce właśnie zmienić rząd.
Czytaj więcej
Były dyrektor Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością Ministerstwa Spraw Zagranicznych Jakub Osajda zeznał przed komisją do spraw afery wizowej, że rzecznik PiS Rafał Bochenek prosił byłego wiceszefa MSZ o pomoc w ściągnięciu pracowników do prywatnego gospodarstwa. Bochenek odpowiada i określa zeznania świadka "bredniami".
Zaskakująca zmiana z 2021 roku uniemożliwiła inspekcje w polskich ambasadach
Tak wynika z projektu zmian niektórych ustaw związanych z funkcjonowaniem administracji rządowej, nad którym ruszyły już prace w Sejmie. Projekt zakłada głównie odchudzenie budżetu Kancelarii Premiera wskutek licznych przesunięć. Jednak ma wprowadzić też coś jeszcze: przywrócenie możliwości inspekcji placówek zagranicznych.
Przed wejściem w życie ustawy z 2021 roku takie inspekcje mógł zlecać dyrektor generalny służby zagranicznej. „Był to niezwykle istotny element sprawowania przez ministra spraw zagranicznych nadzoru nad placówkami zagranicznymi” – pisze rząd w uzasadnieniu do ustawy. Dodaje, że inspekcje „pozwalały sprawdzać i reagować na bieżąco na pojawiające się sygnały o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu placówek”, a po ich wyeliminowaniu mogły odbywać się wyłącznie kontrole planowe w trybie ustawy o kontroli w administracji rządowej.