Poprzednie porażki wyborcze PiS skutkowały frondami, odejściami z partii lub masowymi wyrzuceniami z niej. Musi budzić zdziwienie fakt, że po 15 października nic takiego się nie stało. Przyczyną jest kalkulacja zarówno lidera, jak i potencjalnych rebeliantów. Sytuacja zmieni się jednak po elekcji do Parlamentu Europejskiego.
Długa tradycja secesji w partii
Każda przegrana ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego przynosiła rewolucję w życiu wewnętrznym PiS. Po oddaniu władzy w 2007 roku z funkcji wiceprezesów odeszli Ludwik Dorn, Kazimierz M. Ujazdowski i Paweł Zalewski (pierwszy został z niej później wyrzucony, pozostali politycy odeszli sami). Podobnie postąpili kolejni posłowie, co skutkowało powstaniem Polski XXI, której formalnym szefem był Jarosław Sellin, ale najważniejszą postacią – prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz.
Przegrana Jarosława Kaczyńskiego w elekcji prezydenckiej 2010 roku przyniosła powstanie partii Polska Jest Najważniejsza.
Z kolei przegrana Jarosława Kaczyńskiego w elekcji prezydenckiej 2010 roku przyniosła powstanie partii Polska Jest Najważniejsza. Krótko po tych wyborach szef PiS zmienił strategię z kampanii, która choć nie zakończyła się wygraną, to przyniosła wzrost poparcia dla partii i samego jej prezesa. Ową zmianę skrytykował w liście otwartym do Kaczyńskiego autor tego artykułu, za co został wyrzucony z delegacji PiS w ECR. Decyzję tę publicznie krytykowały między innymi Joanna Kluzik-Rostkowska, była szefowa kampanii, i Elżbieta Jakubiak, za co nieoczekiwanie zostały usunięte z partii. W geście solidarności z nimi z PiS wystąpili Paweł Poncyljusz, niedawny rzecznik kampanii, oraz Paweł Kowal, lider tzw. muzealników. Do tej grupy dołączyli Michał Kamiński i Adam Bielan. Tak powstała PJN.
Rok później z PiS zostali wyrzuceni Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski i Tadeusz Cymański – za krytykę nieudanej kampanii do Sejmu w 2011 roku. Wraz z nimi partię opuściło kilkanaścioro posłów i posłanek, tworząc Solidarną Polskę. Notabene, nie zrobili tego wówczas zaliczani do „ziobrystów” Beata Szydło i Andrzej Duda. Za tę „zdradę” swego dotychczasowego patrona politycznego, za pokazanie giętkości swych kręgosłupów moralnych zostali kilka lat później wynagrodzeni przez Kaczyńskiego rolami kandydatów na premiera i prezydenta kraju.