Zgodnie z konstytucją językiem urzędowym w Polsce jest język polski. Na tym nie kończy się jednak lista języków uznanych przez państwo. Oficjalnie funkcjonuje w Polsce 13 mniejszości narodowych i etnicznych, posługujących się własnymi językami, a dodatkowo status języka regionalnego ma kaszubski. Wkrótce ta lista może powiększyć się o język, którym posługuje się wyjątkowo niewielka grupa użytkowników – wilamowski.
Komunistyczne represje
Nazwa własna tego języka brzmi wymysiöeryś, należy on do języków germańskich i nieco przypomina alzacki, a przed wojną był w powszechnym użyciu w Wilamowicach niedaleko Bielska-Białej. Miejscowa legenda głosi, że miasteczko w XIII wieku założyli Flamandowie. Język przetrwał dzięki zasadzie zakładania rodzin w obrębie swojej społeczności, a ten system zawalił się w czasie II wojny światowej i bezpośrednio po niej. Najpierw hitlerowcy przymusowo wpisywali Wilamowian na tzw. folkslistę. Następnie z wrogością traktowali mieszkańców miasteczka komuniści. Poddali ich represjom, z wywózkami włącznie, a także zakazali mówić w wymysiöeryś. W efekcie mieszańcy bali się uczyć języka swoich dzieci.
Czytaj więcej
Czy język wilamowski będzie drugim po kaszubskim językiem regionalnym w Polsce? Eksperci twierdzą, że w pełni na to zasługuje.
– Obecnie żyje tylko około dziesięciu starszych osób, które nauczyły się wilamowskiego w domach rodzinnych – mówi Justyna Majerska-Sznajder, prezes Stowarzyszenia Wilamowianie. – Dochodzi do tego kilkaset osób, które znają ten język biernie, ale mają blokadę z powodu m.in. prześladowań w PRL. Zaś dzięki działaniom rewitalizacyjnym udało nam się stworzyć grupę około 50 młodych użytkowników, mówiących płynnie po wilamowsku – dodaje.
Wspomniana rewitalizacja trwa od początku XXI wieku. Uczestniczy w nim m.in. Wydział Artes Liberales Uniwersytetu Warszawskiego, ale najważniejszą rolę odgrywają miejscowi aktywiści. – Dzięki uznaniu języka za regionalny mielibyśmy pewność, że nasze działania nie zostaną przerwane – mówi Justyna Majerska-Sznajder. Tłumaczy, że pojawiłaby się możliwość nauczania języka w szkole i wsparcia państwa w wydaniu podręczników. W miasteczku mogłyby też zawisnąć dwujęzyczne tabliczki.