„Zatrzymanie tratw”: taki był jeden z pięciu celów, z jakimi w październiku 2022 r. na Downing Street 10 wprowadził się Rishi Sunak. Chodzi o stateczki, którymi migranci pokonują 32 km kanału La Manche, oddzielające brytyjskie wybrzeże od Francji. W zeszłym roku w ten sposób do królestwa dostało się 29 tys. osób, rok wcześniej – 45 tys.
Zgodnie z nowymi przepisami wszyscy, którzy zostaną przyłapani na tym nielegalnym procederze, zamiast w „brytyjskim raju” wylądują 6,5 tys. km na południowy wschód, w Rwandzie. To jeden z najbiedniejszych krajów świata, który od blisko ćwierć wieku pozostaje pod autorytarnymi rządami Paula Kagame.
„Stop the boats”. Rishi Sunak przejął pomysł Borisa Johnsona
Pomysł wyszedł jeszcze od poprzednika Sunaka, Borisa Johnsona. Debata trwała jednak bardzo długo, bo brytyjski Sąd Najwyższy uznał nową ustawę za niezgodną z prawem. Chodziło o ryzyko, że władze w Kigali odeślą osoby ubiegające się o azyl do ich macierzystych krajów, gdzie grożą im represje. Kilka tygodni temu do Rwandy pojechał więc sekretarz ds. wewnętrznych James Cleverly, aby uzyskać gwarancje, że nawet ci, którzy nie uzyskają zgody na azyl, nie będą wydaleni do państw uważanych za niepewne.
Czytaj więcej
UE chce odzyskać pełną kontrolę nad swoimi granicami i uporządkować strumień tych, którzy w Europie szukają lepszego życia.
To nie zakończyło jednak kontrowersji w ramach Partii Konserwatywnej. 60 jej posłów wystąpiło o takie zaostrzenie przepisów, które uniemożliwiłoby odwołanie się deportowanym z Wielkiej Brytanii do sądów krajowych i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Ostatecznie pod naciskiem liberalnego skrzydła torysów do tego nie doszło: za ustawą głosowało 320 deputowanych, a przeciw było 276, z czego jedynie 11 z Partii Konserwatywnej (18 wstrzymało się od głosu).