USA. Coraz większy problem demokratów

Przybywa kandydatów na prezydenta spoza dwupartyjnego systemu. To niedobra wiadomość dla Joe Bidena.

Publikacja: 14.11.2023 03:00

Senator Joe Manchin szuka możliwości kandydowania na prezydenta

Senator Joe Manchin szuka możliwości kandydowania na prezydenta

Foto: NATHAN HOWARD/afp

Partia Demokratyczna świętuje wiele zwycięstw po ubiegłotygodniowych wyborach, ma jednak tyle samo zmartwień. Senator Joe Manchin III, konserwatywny demokrata z Zachodniej Wirginii, oświadczył w ubiegłym tygodniu, że nie będzie się ubiegał o kolejną kadencję.

– Po wielu miesiącach rozważań i długich rozmowach z rodziną uważam w głębi serca, że osiągnąłem to, co miałem zamiar dla Zachodniej Wirginii. Podjąłem jedną z najcięższych decyzji w życiu – powiedział w oświadczeniu nagranym na wideo.

Szukając wyjścia

Senator Manchin zasłynął z umiejętności dogadywania się z republikanami, ale również z utrudniania demokratom realizacji ich celów, szczególnie jeżeli dotyczyły liberalnych priorytetów. Mimo wszystko jego odejście to poważny cios dla demokratów. Stracą jednego senatora, a co za tym idzie przewagę w Senacie, jeżeli nie uda im się przejąć miejsca w którymś ze stanów, obecnie reprezentowanych przez republikanina.

Czytaj więcej

Wybory prezydenckie w USA. Trzecia partia, trzeci kandydat

Mało kto liczy na to, że następcą Machina w mocno konserwatywnej Zachodniej Wirginii będzie demokrata. Manchin, który wcześniej przez sześć lat był gubernatorem tego stanu, uważany jest za jedynego demokratę, który miałby szansę, choć mocno niepewną, utrzymania tego stanowisko w rękach Partii Demokratycznej. Obecne sondaże wskazują na republikańskiego gubernatora Jima Justice’a jako faworyta przyszłorocznych wyborów do Senatu w Zachodniej Wirginii.

Zamiast ubiegać się o kolejną kadencję w Senacie 76-letni senator Manchin dalej rozważa kampanię prezydencką z ramienia „trzeciej partii”. – Będę podróżował po kraju, by zbadać, czy jest zainteresowanie tym, by zmobilizować niezależne środowiska i w ten sposób zjednoczyć Amerykanów – powiedział. Pojawiły się spekulacje, że Manchin może zostać poparty przez grupę No Labels, która zyskuje coraz większy rozgłos i rozważa wystawienie w wyborach prezydenckich 2024 r. pary kandydatów reprezentujących dwie strony podziału partyjnego w USA.

Czytaj więcej

Nikki Haley. Kobieta przeciw Trumpowi

W oświadczeniu prasowym grupa wyraziła uznanie dla niego za „podjęcie próby przewodniczenia ogólnokrajowej dyskusji na temat rozwiązania największych wyzwań stojących przed Amerykanami, w tym inflacji, zabezpieczenia granicy, zmniejszenia długu państwowego oraz stawienia czoła zagrożeniom z zagranicy”.

Bez szans

Senator Manchin od dawna krytykuje system dwupartyjny. Uważa, że żadna z partii nie daje Amerykanom wystarczającego wyboru. – Wiem, że nasz kraj nie jest tak podzielony jak Waszyngton chce, żebyśmy myśleli. Łączą nas wspólne wartości, takie jak rodzina, wolność, demokracja, godność oraz wiara, że razem możemy pokonać wyzwania. Nie możemy pozwolić, by ta dzieląca nienawiść nas rozłączyła – powiedział w ubiegłym tygodniu.

Jeżeli senator rzeczywiście zdecyduje się na start w wyborach, nie będzie jedynym kandydatem „trzeciej opcji”. Od miesięcy kampanię prowadzi niezależny kandydat Robert F. Kennedy junior czy mniej znani Chase Oliver i Cornel West.

W ubiegłym tygodniu swoją kandydaturę ogłosiła również Jill Stein, która będzie się ubiegać o nominację Partii Zielonej. Stein ma za sobą dwa nieudane starty w wyborach (w 2012 i 2016). – Demokraci nie dotrzymali obietnic, jakie złożyli robotnikom, młodym oraz tym, którzy dbają o klimat. Republikanie nawet nie kwapią się, by takie obietnice składać. Obie partie są zagrożeniem dla naszej demokracji – powiedziała, ogłaszając początek swojej kampanii.

Kandydaci z opcji innej niż demokratyczna czy republikańska historycznie nie mają szans na wygraną w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, gdzie scena polityczna zdominowana jest przez dwie partie. Mimo rosnącego rozgłosu No Labels komentatorzy nie przewidują, by w przyszłym roku mogło być inaczej.

Odbieranie głosów

Niemniej jednak to, że nazwiska Manchina, Kennedy’ego czy Stein mogą znaleźć się na karcie do głosowania, to niepokojąca wiadomość dla Partii Demokratycznej. Kandydat niezależny, a w przypadku np. Manchina o dużym rozgłosie w kraju, podważy szanse na wygraną Joe Bidena w listopadowych wyborach, którego sędziwy wiek budzi obawy wśród demokratycznych wyborców.

Taki kandydat będzie mógł odebrać mu część głosów wyborców niezależnych, którzy bez kandydata „trzeciej opcji” głosowaliby na Bidena. Wielu demokratów do dziś wini Stein za wygraną Trumpa w 2016 r. W kluczowych stanach (Michigan, Pensylwania i Wisconsin) zebrała około 1,4 miliona głosów, mniej więcej tyle, ile przewaga głosów, jaką Trump miał w tych stanach nad demokratyczną kandydatką Hilary Clinton.

Przy mniejszej liczbie głosów na demokratycznego kandydata kandydat republikański, którym – jak wszystko wskazuje na chwilę obecną – zostanie Donald Trump, będzie mógł znowu triumfować.

Partia Demokratyczna świętuje wiele zwycięstw po ubiegłotygodniowych wyborach, ma jednak tyle samo zmartwień. Senator Joe Manchin III, konserwatywny demokrata z Zachodniej Wirginii, oświadczył w ubiegłym tygodniu, że nie będzie się ubiegał o kolejną kadencję.

– Po wielu miesiącach rozważań i długich rozmowach z rodziną uważam w głębi serca, że osiągnąłem to, co miałem zamiar dla Zachodniej Wirginii. Podjąłem jedną z najcięższych decyzji w życiu – powiedział w oświadczeniu nagranym na wideo.

Pozostało 90% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala