Ministrowie spraw zagranicznych Kazachstanu, Tadżykistanu, Kirgizji, Uzbekistanu i Turkmenistanu po raz pierwszy w poniedziałek spotkali się w Luksemburgu z szefami dyplomacji wszystkich 27 państw UE. W opublikowanym przez Radę Unii Europejskiej komunikacie mówi się m.in. o pogłębieniu współpracy gospodarczej i nawet partnerstwie strategicznym. Ale jest też mowa o tym, że państwa Azji Środkowej zostały poinformowane o jedenastu wprowadzonych dotychczas pakietach sankcji wobec Rosji, a uczestnicy spotkania w Luksemburgu „zgodzili się kontynuować swoje zaangażowanie w tym zakresie”.
W odrębnym komunikacie Rada UE szczególnie „pochwaliła współpracę z Kazachstanem w rozwiązywaniu problemu omijania sankcji”. Brzmi interesująco, biorąc pod uwagę fakt, że Kazachstan (tak samo jak Kirgizja) od lat budował wspólny z Rosją rynek w ramach Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (EUG). Ale wygląda na to, że obawy przed wtórnymi sankcjami, szczególnie ze strony USA (w kwietniu sugerował to amerykański resort finansów), były mocniejsze od więzi z Rosją.
Czytaj więcej
Władze w Erywaniu coraz bardziej sugerują, że chcą zbliżenia z Zachodem. W Moskwie Ormianom wróżą los Ukraińców.
Kilka dni temu władze Kazachstanu (jest najważniejszym partnerem handlowym Rosji w regionie) ogłosiły, że zaprzestały eksportować do Rosji 106 różnego rodzaju towarów. Chodzi m.in. o drony czy chipy. W kazachstańskim MSZ tłumaczą to potrzebą zachowania dostępu do rynków europejskich, zwłaszcza że 70 proc. swojej ropy kraj eksportuje do Unii Europejskiej. A obecnie Kazachowie wchodzą ze swoim surowcem na Bałkany, zwiększają eksport ropy do Włoch, Francji czy Rumunii. Na wprowadzane przez władzę w Astanie ograniczenia w Moskwie oficjalnie nie reagują. Ale cytowani przez lokalne media „eksperci” sugerują, że deklarując przestrzeganie sankcji UE, elity kazachskie próbują „ochronić własne aktywa na Zachodzie”.
– Poza tym będą zachowywać się tak, jak zachowują się pozostałe państwa regionu. Nie polityzując, specjalnie nie demonstrując, będą postępować tak, jak będzie się im opłacało. A opłaca się pracować z Rosją – twierdził czołowy ekspert ds. międzynarodowych MGIMO Aleksandr Kniaziew, którego cytuje „Niezawisimaja Gazeta”.