Niektórzy komentatorzy zarzucają Lewicy, że nie ma jednego lidera. A u nas jest lider zbiorowy, jest ekipa. Gdy występujemy na konferencji prasowej, to zawsze jest połowa kobiet, połowa mężczyzn. Ta ekipa to jest coś, czym się różnimy od innych. Ktoś może robić drużynę, ale często występuje sam.
U nas nie ma jednego przywódcy, zdecydowaliśmy się na to nawet w statucie. W Nowej Lewicy jest dwóch współprzewodniczących, w partii Razem też dwoje. Są też silne liderki – Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Joanna Scheuring-Wielgus, Magdalena Biejat, Anna Maria Żukowska, Katarzyna Kotula. Jeżeli chodzi o posłanki, wydaje mi się, że Lewica jest najbardziej wpływową i mocną ekipą w Sejmie.
Notabene konwencja, którą zrobiły panie ostatnio, została bardzo wysoko oceniona i przez prof. Andrzeja Rycharda, przez socjologów i politologów, przez środowiska, które chcą zadbać o przyszłość kobiet i ich bezpieczeństwo. Pracujemy ekipą i tak będzie.
Macie opracowany kalendarz? Jest w nim już moment ogłoszenia liderów list?
Jest, ale mówić o tym nie będę, to jest nasza tajemnica. Na pewno to będzie ogłoszone po decyzji prezydenta Andrzeja Dudy o terminie wyborów. Mogę powiedzieć, że jest już wynajęta sala. Bardzo duża sala.
Porównując kampanie sprzed czterech lat i obecną, czego się pan nauczył przez ten czas jako lider Lewicy?
Nauczyłem się spokoju i dystansu zarówno do otoczenia, jak i do siebie. Polityka jest sztuką dużego dystansu i dużego spokoju, bo najważniejszą sprawą jest umiejętność może nie przetrwania, ale obecności. Raz rządzisz, raz nie rządzisz, ale musisz być obecny ze swoim przekazem. Ludzie muszą wiedzieć, czego chcesz.
Najgorsi prezydenci kraju to ci, o których nie można powiedzieć, co było ich sukcesem. Najgorsza partia to taka, o którą jak się zapyta, czego chce, nie jest się w stanie odpowiedzieć. W Polsce są takie partie. Jeżeli chodzi o Lewicę jako formację, mamy ewidentne wyróżniki – usługi publiczne, prawa kobiet, mieszkalnictwo, świeckie państwo, obrona wszelkiego typu mniejszości. Jest jasne, że Lewica taka jest.
Jak widzi pan Konfederację? Śmiało poczyna sobie wśród młodego pokolenia, ale mieści się jakoś w dwóch dominujących obozach?
Na pewno nie mieści w obozie demokratycznym i na pewno Lewica nie wejdzie do żadnego rządu, w którym będzie Konfederacja. Mówimy naszym przyjaciołom z Platformy, od Hołowni, od Kosiniaka-Kamysza: jeżeli taką opcję rozpatrujecie, to nie liczcie na nas. My absolutnie z Konfederacją nie pójdziemy.
Dlaczego?
Konfederacja to ściema polegająca na pokazywaniu sympatycznej twarzy dwóch panów – Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka. Ale prawdziwa twarz Konfederacji to Grzegorz Braun, który ostatnio miał antyeuropejskie, antyżydowskie i przeciwne mniejszościom wystąpienie. I ta antyspołeczna wypowiedź bardzo się spodobała zgromadzonym na sali! Prawdziwa twarz to też Janusz Korwin-Mikke, który mówi: „kobiet nie należy bić – chyba że zasłużą, to wtedy przez kolano i po prostu wymierza się sprawiedliwość”. To jest prawdziwa twarz Konfederacji.
A programowo?
Nikt nie analizuje ich słów. Oni mówią np. o bonie zdrowotnym o wartości 4 tys. zł. Jak się jest bardzo młodym, to 4 tys. zł jest bardzo fajnym bonem. Ale jest pewien problem – nawet jak się jest młodym, przychodzą choroby. Jak, nie daj Boże, zachoruje się na nowotwór, to 4 tys. zł można sobie przeznaczyć na kwiatki dla lekarza, bo terapie, operacje, lekarstwa są cholernie drogie. Jeżeli ktoś mówi, by nie płacić podatków, to pojawia się pytanie: kto je będzie płacić? Kto będzie – pytam Konfederację – płacić za waszych rodziców, za waszych dziadków, którzy będą w szpitalach? Ktoś mówi, że np. Polska jest krajem, w którym nie powinno być gejów. To się pytam Konfederacji: co, chłopaki, zrobicie ze swoimi kumplami gejami, którzy są w waszej partii? Ktoś mówi, że Polska będzie krajem bez aborcji. To się ja pytam: co zrobicie panowie, jeżeli kobiety, które kochacie, zajdą w ciążę, płód będzie nieodwracalnie zmieniony i obumrze w środku? Co wtedy się będzie działo?
Jak się na nich patrzy, to z jednej strony jest miły, uśmiechnięty gość, który się nazywa Mentzen albo Bosak, którzy mówią: „nie, wszystko będzie dobrze, nie będziecie płacili podatków, nie będzie ZUS-u, generalnie każdy będzie robił, co będzie chciał”. Z drugiej strony jest prawdziwa narracja prawna, Korwin-Mikke i prawdziwe konteksty programowe. To po prostu do ludzi dotrze. Pytanie, czy dotrze nie za późno.
W najbliższym czasie szykuje się spotkanie o pakcie senackim, takie w cztery oczy Tusk–Czarzasty–Hołownia–Kosiniak? Czy to w ogóle jest potrzebne?
Jest potrzebne i na pewno nastąpi. Wierzę w ten pakt senacki, wierzę w rozsądek i nie widzę w tej chwili jakichś zagrożeń dla niego, chociaż w ciągu ostatnich trzech tygodni emocji jest więcej, niż było do tej pory. Ale musi się to skończyć. Jeżeli brunatna Konfederacja będzie rządziła z absolutnie czarnymi myślami PiS, to będą to takie rządy, które mogą doprowadzić do totalnego ograniczenia demokracji w Polsce. W związku z tym będziemy głupkami, jeśli opozycja to schrzani.
— współpraca Jakub Mikulski